„Nielat” – recenzja

Recenzja książki „Nielat”.
„Nie zawsze jest sens w dążeniu do prawdy.”

Piotr Kościelny przyzwyczaił nas, czytelników, do książek mocnych; brudnych; książek, które nie napawają optymizmem i nie pozostawiają nadziei na happy end. I choć powieści pisarza mają ze sobą mnóstwo punktów wspólnych (świetnie wykreowani gliniarze po przejściach, dwutorowa narracja, przeplatanie ze sobą wydarzeń przeszłych i teraźniejszych) to każdą z nich czyta się błyskawicznie i przede wszystkim – dobrze. Autor nie ma oporów przed poruszaniem tematów trudnych, brudnych, śliskich. Oblepiających jak śmierdząca maź.

„Nielat” jest w gruncie rzeczy opowieścią o wielkiej krzywdzie; o niezawinionej śmierci; o beznadziei i szarości tamtych lat. Warto zwrócić uwagę, że polityka – choć wpleciona dyskretnie, po cichu – również odgrywa tam swoją rolę. Pokazuje patologiczne mechanizmy nią rządzące; uzmysławia, że komunizm nie upadł wraz z okrągłym stołem, a wręcz przeciwnie – zapewnił mu miękkie lądowanie, co zresztą widać wyraźnie i dziś.

We Wrocławiu zostają znalezione dwa ciała. Pierwsze z nich, zlokalizowane gdzieś w zapyziałej melinie pośród śmierdzących moczem starych materacy, należy do znanego aktora. Drugie zaś – całkowicie spalone – zostaje odkryte w jednej ze starych kamienic. W toku śledztwa okazuje się, że te dwie sprawy coś łączy. Śledztwo prowadzą policjanci z wrocławskiego wydziału zabójstw. Jednym z nich jest komisarz Nawrocki – „Chart” – znany ze swej nieustępliwości, inteligencji i zaradności. Żmudne początkowo śledztwo bardzo szybko nabiera tempa, kiedy okazuje się, że spalonym nastolatkiem był jeden z chłopców pałętających się po dworcu, który oferował seksualne usługi dorosłym mężczyznom. Dlaczego nastolatek został spalony? Czemu aktor został zamordowany? Jaka brutalna historia kryje się za tymi zabójstwami?

Piotr Kościelny nie oszczędza swoich czytelników. Akcja – jak w większości jego powieści – toczy się dwutorowo. Z jednej strony mamy prowadzone przez policjantów śledztwo, a z drugiej – perypetie Michała – nastolatka z patologicznej rodziny, który miał po prostu pecha. Z niedowierzaniem śledzimy losy młodocianego bohatera, który musiał stawiać czoła niełatwej rzeczywistości. Odejście ojca, alkoholizm matki, wizyty wujka, które okazały się tak naprawdę preludium do wejścia niewinnego chłopca w koszmarny, brudny świat. Dodam, że opisy, które można znaleźć na kartach książki, są na wskroś surowe; bezemocjonalne. Bez jakichkolwiek komentarzy. I to właśnie, paradoksalnie, sprawia, że ta brutalność, obrzydliwość czynów, jakich dopuszczali się najbliżsi wobec chłopca, jest spotęgowana. Ona po prostu uderza nas, pozostawiając bezsilność, poczucie niesprawiedliwości; pozostawiając coś na kształt buntu, niezgody na takie działania mimo że zarówno Michał, jak i cała historia są przecież wymyślone. Jednak wierzcie mi, dla kobiety, matki, nie ma gorszych scen; bardziej przemawiających do wyobraźni od tych w „Nielacie”. Naprawdę, przeczytałam w życiu tysiące książek; również horrorów, gdzie trup ściele się gęsto, a krew i wnętrzności płyną niczym rzeka, jednak nie zrobiły one na mnie tak wielkiego wrażenia jak ta. Matka pływająca we własnych wymiocinach; matka sikająca pod siebie; matka zasypiająca przy kieliszku wódki. I to biedne dziecko, które musi na to patrzeć; które wie, że nie ma na kogo liczyć; które patrząc na to wszystko, traci wiarę w miłość, w rodzinę, a przede wszystkim w siebie i w to, że jego życie ma jeszcze jakikolwiek sens. I chyba to jest w tym wszystkim najstraszniejsze.

Myśląc o ostatnich powieściach Piotra Kościelnego – o „Nielacie” czy o „Szymku” – doskonale wiem, że są one literacką fikcją; jednak wykreowaną w taki sposób, że staje się ona rzeczywistym dramatem. I chyba na tym polega fenomen jego książek. Nie na trudnej do rozwikłania zagadce; nie na oryginalnych bohaterach – choć oni też są, ale gdzieś tam, na dalszym planie – ale przede wszystkim na tej prawdzie o człowieku. Ta książka jest wręcz przesiąknięta krzywdą ludzi, w szczególności tych, którzy zasługują na miłość, na spokój, na bezpieczeństwo; tych, którzy w niczym nie zawinili.
W tej powieści nie znajdziemy pozytywnych treści. Sprawcy nie zostają ukarani. Nie ma happy endu, a wręcz przeciwnie – jest zapowiedź, że ci, którzy skrzywdzili Michała, będą mogli dalej uprawiać swój bezduszny proceder. Emocje… ich jest po prostu za dużo. Po lekturze tej książki nie da się pozostać obojętnym.

W człowieku istnieje coś takiego; jakiś dziwny pierwiastek, który wręcz popycha go do oglądania czy czytania treści, które godzą w jakiś sposób w jego poczucie wrażliwości czy sprawiedliwości. Tak właśnie było z „Nielatem”. Wiedziałam od samego początku, że nie będzie to powieść łatwa; wiedziałam, że zostawi mnie z poharatanym sercem i poczuciem ogromnej beznadziei na taką a nie inną konstrukcję świata, jednak po nią sięgnęłam. Choć sama nigdy nie doświadczyłam takiego świata i nigdy nie pozwolę, aby doświadczyły go moje dzieci to… polecam. Polecam szczególnie alkoholikom czy ludziom będącym w procesie trzeźwienia. Przeczytajcie. Spójrzcie na was samych oczami dziecka; zobaczcie jak wiele straciliście, jak wiele nie zauważyliście. Polecam też innym, ale pamiętajcie – świat po tej książce nigdy nie pozostanie taki sam.

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Piotr Kościelny, „Nielat”, Czarna Owca, 2024.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat