„Okruchy gorzkiej czekolady. Serce na wietrze” – recenzja

Recenzja książki „Okruchy gorzkiej czekolady. Serce na wietrze”.
„Twój umysł sprawia, że kroczysz. Twoje serce pozwala ci lecieć”

Tęskniłam za Anią Kielanowicz jak za żadną inną bohaterką (i nie tylko dlatego, że ma na imię jak ja). Byłam ciekawa jak potoczą się jej losy; jak obejdzie się z nią przewrotny los – czy wypłaci sowitą rekompensatę tej kruchej i wrażliwej istotce za to, co ją spotkało, czy może po raz kolejny będzie kazał zaciągnąć jej kredyt silnej woli pozwalający przetrwać kolejną życiową nawałnicę?

Akcja powieści zaczyna się mniej więcej rok po tamtej straszliwej tragedii, w której bohaterka utraciła najbliższe jej sercu osoby, czyli swoich rodziców. Teraz, choć echa tamtych bolesnych dni wciąż gdzieś wybrzmiewają, wszystko wydaje się być inne, nieco lepsze, nieco łaskawsze. Doktor czas zdążył już nieco zaleczyć jątrzące się rany; a pamięć o zmarłych rodzicach pomaga bohaterce stawiać czoła przeciwnościom.

Dziewczyna zaczyna nowy (a zarazem ostatni) rok szkolny w liceum plastycznym. Ma już gaz, wodę w kranie, a nawet telefon (tak, tak, a jak się podśmiewacie, zajrzyjcie do pierwszej części!) i na dodatek dorabia sobie projektując witryny sklepowe. I właśnie wtedy na jej drodze staje on – Potwór. Nieziemsko przystojny, piekielnie złośliwy i cyniczny. Nowy nauczyciel matematyki, który z miejsca daje popalić całej klasie. Jednak z czasem okazuje się, że potwór przestaje być potworem; że wyłupiaste potworze oczy mają swoją głębię; że kolce zamieniają się w łagodne wzniesienia, a przyodziana maska aroganta zaczyna zsuwać się z twarzy. Paweł – bo tak nauczyciel ma na imię – staje się Ani coraz bliższy. Pomaga, podwozi, zaprasza na konie. Czy granica zostanie przekroczona? Czy nauczyciela i jego uczennicę połączy coś więcej? A co z Michałem? Czy Ania odwzajemni jego uczucia? Czy jego cierpliwość zostanie nagrodzona?

Mój mąż, odkąd pamiętam, śmieje się, że małżeństwo ze mną – a dodam, że z zawodu nauczycielką (co jest niezwykle istotne!) – było spełnieniem jego szczeniackich fantazji. I coś w tym jest. Miłość jest naprawdę dziwnym uczuciem i nie zawsze wybiera tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Kiedy byłam młodą studentką, też wyobrażałam sobie, że pokocham jakiegoś prawnika albo ekonomistę w spasowanym garniturku, będziemy mieć wypasiony apartament w loftowym stylu na przedmieściach wielkiego miasta i żyć, oczywiście, długo i szczęśliwie. Moje serce jednak chciało inaczej i  chociaż z moich marzeń zostało tylko szczęście (mój mąż gardzi garniturami, blichtrem i loftowym stylem) to nie wyobrażam sobie życia z kim innym i gdzie indziej. I niczego nie żałuję. Serce zawsze podpowie najlepiej.

Powieść zostawiła u mnie ogromny niedosyt. Po raz kolejny muszę uzbroić się w cierpliwość i czekać. Czekać, co dalej. Serii „Okruchów gorzkiej czekolady” nie da się nie kochać. I jest z nią właśnie jak z czekoladą – „miałam zjeść jeden, góra – dwa tafelki, a zjadłam całą tabliczkę”. „Serce na wietrze” jest niezwykle klimatyczne; można poczuć atmosferę opisywanych miejsc, wyobrazić sobie emocje targające bohaterami. Uważam, że nad „Morzem ciemności”  ma tę przewagę, że jest to powieść z pazurem; miałam wrażenie, że autorka podeszła do niej swobodniej, bardziej na luzie, czego efektem jest owa „zadziorność”.

Liczę, nawet bardzo liczę na trzecią część. Wierzę, że będzie świetnym dopełnieniem całości. Powieść oczywiście polecam z całego serca, uwięzionego jeszcze w piersi (na szczęście).

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Elżbieta Sidorowicz, „Okruchy gorzkiej czekolady. Serce na wietrze”, Zysk i S-ka, 2020

Polecane galerie zdjęć


Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat