Wioletta Sawicka jest jedną z moich ulubionych polskich pisarek. Urzekła mnie swoim debiutem „Wyjdziesz za mnie, kotku?”, a następnie oczarowywała kolejnymi książkami na „Pięknej miłości” kończąc, którą czytałam przez firanę łez. Jej dotychczasowe powieści toczyły się w czasach współczesnych, w iście sielankowej scenerii, bo na Warmii i Mazurach. „Oleńka. Panienka z Białego Dworu” jest nowością w dorobku autorki, która po raz pierwszy zmierzyła się i z historią, i z archaicznym językiem, i z odległymi miejscami. Czy udało jej się sprostać wymogom gatunku i - przede wszystkim - czytelników?
Moje oczekiwania zostały spełnione w stu procentach. Powieść przeczytałam w kilka godzin i, jak to przy wciągających lekturach bywa, zapadłam na chorobę o nazwie „jeszcze jeden rozdzialik”. W ten oto sposób czytanie książki skończyłam w późnych godzinach nocnych. Następnego dnia, co prawda, dwa razy przypaliłam mleko i zasnęłam przy karmieniu swojego malucha, ale nie żałuję niczego!
Osiemnastoletnia Oleńka Ostojańska jest ukochaną córką hrabiego Aleksandra – właściciela dużego i dobrze prosperującego majątku ziemskiego na Wileńszczyźnie. Mimo że dziewczyna ma wszystko, o czym można pomarzyć, daleko jej do rozpuszczonej i rozkapryszonej dziewuchy z dobrego domu. Jest gorącą patriotką; stara się krzewić oświatę wśród chłopskich dzieci, odwiedzać je i wspomagać także materialnie. Co więcej, w przeciwieństwie do swoich rówieśnic, jest pewna siebie, odważna i samodzielna, a kiedy trzeba – potrafi z sarkastyczną gracją odgryźć się nachalnemu rozmówcy.
Dziewczyna ponad wszystko na świecie ceni miłość i to ją stawia na piedestale wartości. Za nic ma tytuły, pieniądze, zaszczyty – pragnie związać się z miejscowym nauczycielem, Joachimem. Niestety, rodzice Oleńki mają wobec niej inne plany... Nikt nie wie, że następnego dnia do bram pałacu zapuka carskie wojsko, a kolejne wydarzenia na zawsze zmienią życie młodej hrabianki.
Fabuła z licznymi zwrotami akcji oraz zapadający w pamięć i wyraziści bohaterowie powodują, że w tej lekturze naprawdę można się zatopić i totalnie stracić poczucie czasu. Warto dodać, że autorka doskonale poradziła sobie z tłem historycznym powieści. Nie ma tu zbyt wielu historycznych wydarzeń czy uprzykrzających czytelniczą pamięć dat. Historia jest podawana tu mimochodem – w opisach biedoty, w rozmowach między bohaterami i języku, którym się posługują, a także w wykreowanej atmosferze nieuchronnie nadchodzącej wojny.
Mogłoby się wydawać, że to wszystko już było; że czytałam to już wiele razy. Wojna, patriotyczne uniesienia, majętna szlachta i biedni chłopi folwarczni, wielka zakazana miłość, przeciwności losu…Mogłoby się wydawać, że nie ma w tej książce nic oryginalnego, a jednak. Historia Oleńki tyle razy wypadała z utartych zakrętów, że musiałam mocno dawać po hamulcach, żeby nie spowodować wypadku od nadmiaru emocji. „Oleńka. Panienka z Białego Dworu” to nie tylko opowieść o dzielnej hrabiance. To przede wszystkim historia o niezłomności kobiecej siły, bohaterstwie, determinacji i miłości, która potrafi popchnąć człowieka do najbardziej szalonych czynów.
Gorąco polecam!
Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)
Wioletta Sawicka, „Oleńka. Panienka z Białego Dworu”, Prószyński i S-ka, Warszawa, 2020.