„Wariatkowo sp. z o.o, czyli sekretne popędy z odrobiną obłędu” w Teatrze Kamienica

Recenzja spektaklu „Wariatkowo sp. z o.o, czyli sekretne popędy z odrobiną obłędu”
Jedna z ostatnich realizacji Emiliana Kamińskiego to istna jazda bez trzymanki przez labirynt absurdu, gdzie granice między normalnością a szaleństwem zacierają się jak w kalejdoskopie.

Już od pierwszych scen widz zostaje wrzucony w wir zdarzeń: młoda kobieta pojawia się w gabinecie psychiatry Tymiana, rzekomo w poszukiwaniu pracy, lecz zamiast rozmowy kwalifikacyjnej rozgrywa się pełna napięcia i komizmu gra pozorów, zdejmowanych spódnic i tożsamości… Scena ta przypomina teatralną szaradę, gdzie każde słowo może wybuchnąć jak petarda – śmiechem lub konsternacją.

Wkrótce do kliniki wkracza dr Prawoślaz, który z maniakalnym zapałem próbuje uporządkować rzeczywistość, której sam nie rozumie. Jego spotkanie z sierżantem Szmalcem to zderzenie dwóch światów: jednego żyjącego logiką procedur i drugiego dryfującego po oceanie obłędu. Ich dialogi przypominają szachy grane na huśtawce – błyskotliwe, kruche, nieprzewidywalne.

To niezwykle barwna, szalona mozaika, w której rzeczywistość rozszczepia się jak światło w pryzmacie absurdu. „Wariatkowo sp. z o.o, czyli sekretne popędy z odrobiną obłędu” to komedia omyłek przefiltrowana przez soczewkę groteski – pełna zwrotów akcji, dialogów o ostrzu skalpela i sytuacji tak nierealnych, że aż prawdziwych. Sercem spektaklu jest jednak zderzenie pozornej normalności z ukrytym chaosem – metafora współczesności, gdzie każdy nosi maskę, a każde zachowanie może być uznane za „nienormalne”, jeśli spojrzeć na nie z odpowiedniego kąta. Nie da się ukryć, że w spektaklu jest mnóstwo odwołań do sytuacji politycznej czy społecznej w naszym kraju. Zresztą dr Prawoślaz twierdzi, że pochodzi z pewnej partii, a w zasadzie jest jej liderem i do złudzenia przypomina jednego z bardzo kontrowersyjnych polityków. Aktorzy grają znakomicie. Moje serce – zresztą chyba nie tylko moje – skradł sierżant Szmalec (Rafał Szałajko), który niczym komiczny Don Kichot próbuje opanować chaos, logiką procedur, zawsze o krok za wydarzeniami, lecz z sercem na dłoni.

Scenografia kliniki psychiatrycznej, ascetyczna, lecz funkcjonalna, staje się areną niczym z Alicji po drugiej stronie lustra – rzeczy są na opak, tożsamości płynne, a granica między normalnością a szaleństwem rozpuszcza się jak… cukier w gorącej herbacie.

Scena finałowa – kiedy bohaterowie zamieniają się ubraniami i tożsamościami – przypomina senne widmo komedii dell’arte, w którym śmiech przeplata się z nutką grozy. To teatr, który nie tylko bawi, ale też zadaje pytanie: czy to świat zwariował, czy może my tylko próbujemy go zrozumieć? To moment, w którym sztuka dotyka sedna farsy: pokazuje, jak bardzo pragniemy zrozumienia w świecie, gdzie każdy gra jakąś rolę.

Doskonała reżyseria Emiliana Kamińskiego (w jednej z jego ostatnich realizacji) oraz dynamiczna gra aktorów sprawiają, że „Wariatkowo sp. z o.o, czyli sekretne popędy z odrobiną obłędu” nie jest tylko farsą – to barwna, szalona alegoria rzeczywistości. W każdym z bohaterów możemy się przejrzeć jak w lustrze. Polecam bardzo serdecznie. To nie spektakl, to wirówka emocji, z której wychodzisz rozbawiony, rozedrgany i lekko oszołomiony — jak po rozmowie z własnym odbiciem w krzywym zwierciadle.

Joanna Sieg-Ulanowicz
(joanna.sieg-ulanowicz@dlalejdis.pl)

Wariatkowo sp. z o.o, czyli sekretne popędy z odrobiną obłędu, Teatr Kamienica, reż. Emilian Kamiński

Źródło zdjęć: Teatr Kamienica




Społeczność

Newsletter

Reklama

 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat