„Wspólnota mieszkaniowa” – recenzja spektaklu

Recenzja spektaklu „Wspólnota mieszkaniowa”.
Sąsiad sąsiadowi wilkiem.

Czy Wam również spotkania wspólnoty mieszkaniowej kojarzą się z docinkami, awanturami i ciągłym niezadowoleniem mieszkańców? Przeżyjcie to jeszcze raz! Tym razem w teatrze.

Spektakl „Wspólnota mieszkaniowa” to komedia, wręcz satyra o społeczności mieszkającej w jednej kamienicy. Na zebraniu właścicieli ujawniają się różne poglądy i śmieszności ludzkich charakterów. Choć jego akcja toczy się w Czechach, to prawdę mówiąc, miałam wrażenie, że jesteśmy w Polsce na jednym z takich spotkań. Ileż to razy każdy z nas doświadczał lub słyszał od znajomego, że uczestniczył w spotkaniu wspólnoty mieszkaniowej, które miało być rutynowym omówieniem bieżących trudności, a zamieniło się ono w groteskowy spektakl wzajemnych oskarżeń, konfliktów czy niejasności.

W sztuce Krystyny Jandy mamy bohaterów, którzy reprezentują odmienne typy osobowości. Każdy z widzów może odnaleźć w nich lustrzane odbicie w swojej codziennej rzeczywistości. Mamy tutaj np. aktywną i przedsiębiorczą kobietę czy poniżanego i prowokowanego homoseksualistę, który uparcie stara się dążyć do kompromisu dla dobra wszystkich. Wśród mieszkańców odnajdujemy także kobietę, która wiernie niczym Cerber stoi na straży prawa zapisanego w statucie wspólnoty (znakomita w tej roli Izabela Dąbrowska) czy też właścicielkę, która permanentnie poszukuje pretekstu do kłótni ze wszystkimi (świetna Katarzyna Żak, która podczas całego spektaklu dzierga na drutach szal!). Wiśnią na torcie, wierzchołkiem góry lodowej, a wręcz słynną kropką nad i jest jednak inny bohater: pan Kubat, kreowany przez Grzegorza Warchoła, który uparcie trwa przy swoich przekonaniach i filozofii, że „kiedyś to było tak” i „bo za moich czasów”. Do tego wszystkiego ma swój jeden niepodważalny argument, doskonale znany wszystkim: „nie, bo nie”. „Nie” to jest mój powód, „nie” to jest mój argument, „nie” to jest moje prawo – tak w pewnym momencie bohater krzyczy ze sceny.

„Wspólnota mieszkaniowa” jest przepełniona humorem pełnym absurdu i groteski, a to sprawia, że w zabawny sposób wydobywane są karykaturalne wady postaci. W moim odczuciu jednak mamy tutaj też do czynienia z bardzo inteligentnym komentarzem na temat współczesnej Polski. Czyż nie jest tak, że konflikty często biorą się z drobiazgów? Proste sprawy nagle urastają do niebotycznych rozmiarów i szukamy przysłowiowej dziury w całym? O dziurach w spektaklu zresztą też usłyszymy, bo jedną z trudności, z którą zmaga się wspólnota, jest dziurawy, zagrzybiony dach…

Całość spektaklu oceniam jako lekki, słodko-gorzki pejzaż przekroju społeczności. Autorzy pozostawiają widzowi również możliwość refleksji nad życiem i tym o co w nim walczymy. Czy warto trwać przy swoich przekonaniach i stać się zgorzkniałym człowiekiem jak pan Kubat, czy lepiej szukać kompromisu i rozwiązań dla wspólnego dobra? Odpowiedź należy do Was.

Joanna Sieg-Ulanowicz
(joanna.sieg-ulanowicz@dlalejdis.pl)

Spektakl „Wspólnota mieszkaniowa”, reżyseria Krystyna Janda, Och Teatr,  Warszawa.

Fot. Robert Jaworski




Społeczność

Newsletter

Reklama

 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat