Przede wszystkim trzecią część serii, bez dwóch zdań, możemy nazwać dobrą kontynuacją – rozpoczynamy lekturę w miejscu, w którym skończył się poprzedni tom. Nie obserwujemy żadnych wielkich zmian w rzeczywistości bohaterów, nie poznajemy na nowo ich charakteru. Niemal od razu przechodzimy do akcji. Trwają poszukiwania zaginionej policjantki, która została porwana przez nieuchwytnego mordercę. Przestępca pragnie wyrównać rachunki z Brunonem. Komisarz balansuje na krawędzi pomiędzy legalnymi rozwiązaniami a skuteczną formą powstrzymania zbrodniarza. Każdy jego błąd może kosztować nie tylko jego karierę, ale i życie przyjaciółki… ale jak ma ją odnaleźć, kiedy przez własną głupotę, z detektywa sam staje się podejrzanym?
Jednocześnie Larysa rozpoczyna śmiertelnie niebezpieczne poszukiwania mające pomóc uratować jej przyjaciela, który sfingował własną śmierć. Po raz kolejny ma do czynienia z rodziną Hallerów – a oni nie cofną się przed niczym, by ukryć swoją przeszłość. Dziennikarka i komisarz w chwilach największej grozy muszą radzić sobie sami, ale nawet wtedy, kiedy wątpią we własne intencje, szukają u siebie nawzajem miłości. Rodzące się między nimi uczucie przybiera na sile, popychając ich do szalonych i niekoniecznie legalnych czynów. Ale czego nie robi się w obronie ukochanych?
„Amok” nie jest jednak w żadnym stopniu ckliwą opowieścią o romansie dwojga samotnych ludzi, ani nawet prostym kryminałem śledczym. Fabuła jak zwykle toczy się dwutorowo, prowadząc nas do rozwiązania rodzinnych tragedii Hallerów i Wilczyńskich – bo wszystko to, czego bohaterowie dowiedzieli się we „Wrzasku” i w „Histerii”, okazuje się mieć jeszcze głębsze dno, wywodzące się z dalekiej przeszłości każdej z rodzin. Czy Bruno zdoła powściągnąć gniew i nie zemścić się na porywaczu? Czy Larysa zdoła uciec przed zwyrodnialcem, którego tak dobitnie chciała ukarać? Czy prawda ich wyzwoli, a może sprowadzi na nich coś znacznie gorszego?
Ostatni tom serii Janiszewskiej czyta się zdecydowanie zbyt szybko – akcja wciąga nas od samego początku, przerzucając naszą uwagę z jednej sprawy na drugą, dokładając coraz to nowych, zaskakujących informacji, które nie chcą mieścić się w głowie. Tak dużo powiązań i zależności, tyle lat uporczywego zatajania prawdy i pozbywania się niewygodnych świadków, a wszystko to wychodzi na jaw na naszych oczach.
„Amok” to naprawdę świetny finał trylogii – wciągająca fabuła, wyraziste postacie i oczywiście zwalające z nóg zakończenie, które sprawia, że zaczynamy się zastanawiać, czy odkrycie prawdy powinno odbywać się zawsze za wszelką cenę?
Aleksandra Kowal
(aleksandra.kowal@dlalejdis.pl)
Izabela Janiszewska, „Amok”, Czwarta Strona, Poznań, 2024.