„Białe sukienki” Magdaleny Sim to historia wielkiej miłości, która skończyła się przedwcześnie. Skończyła się? A może, jak zauważa sama autorka w wywiadzie udzielonym dlaLejdis, wciąż trwa?
„Tragiczny finał miłości, to nie w tej książce, nie w moim przypadku. M. odszedł, ale nasza miłość trwa i trwać będzie. Miłość nie kończy się w chwili śmierci, moim zdaniem nie kończy się nawet przy zdradzie czy innym traumatycznym zdarzeniu. Jeśli mówimy o naprawdę głębokim uczuciu trwającym wiele, wiele lat, to ono nie ma finału”.
Nie sposób wyrazić żalu po utracie ukochanej osoby. To paraliżujące uczucie tłamszące wszystko inne... „Białe sukienki” to opowieść kobiety pozostawionej z rozdartym sercem po śmierci małżonka. I choć bohaterami tego dramatu są osoby będące w długoletnim związku, to uczucia, jakimi się darzyli, nie były letnie. Myślę, że tego żaru między nimi mogliby pozazdrościć im niejedni zakochani. Odejście w takiej sytuacji jest o wiele trudniejsze, gdyż ciężko pożegnać się z kimś, kto wypełniał każdą minutę naszego życia...
Śmierć ukochanej osoby to zawsze bolesne przeżycie, jednak mam wrażenie, że w tej konkretnej sytuacji była ona wręcz druzgocąca. Bliska relacja partnerów sprawiła, że rozumieli się bez słów, co mocno utrudniło odejście jednego z nich. Po śmierci męża w życiu kobiety pojawiła się wyrwa, którą starała się ona jakoś wypełnić. Początkowo pisała listy do nieżyjącego już ukochanego, zaś ostatecznym efektem okazała się książka „Białe sukienki”. Publikacja ta ma w pierwszej kolejności charakter terapeutyczny, jej celem jest ułatwienie autorce poradzenia sobie z nagromadzonymi emocjami.
Książka podzielona jest na kilka części, w których znajdujemy następujące kolejno po sobie okresy choroby męża książkowej bohaterki oraz finalnie – jego śmierć. W tekście znajdujemy szereg autentycznych wiadomości wymienianych między partnerami. W dalszych fragmentach autorka dzieli się też z czytelnikami swoimi listami napisanymi do męża już po jego śmierci, które przepełnione są niewyobrażalną tęsknotą. Ich lektura pozwala nam zaobserwować, jak kobieta radziła sobie z codziennymi obowiązkami, jak walczyła o odzyskanie kontroli nad własnym życiem.
Autorka zdaje siebie sprawę, że jej słowa mogą zostać źle odebrane. Mogą być przejawem nadmiaru uczuć, które skumulowały się po śmierci męża. W rzeczywistości jednak ich eskalacja związana jest z odnalezieniem się partnerów po trudnym roku, w którym oddalili się od siebie. Ponowne spotkanie po tak długim okresie tęsknoty było niczym tchnienie świeżości w ich miłość. Dzięki temu ich uczucie stało się mocne, przez co nieprzewidziane zdarzenie w postaci śmiertelnej choroby okazało się nie do przyjęcia. Bohaterowie do samego końca nie dopuszczali do siebie myśli o nieuchronnie zbliżającym się końcu.
Nie będę udawać, że to łatwa książka, gdyż trudne emocje są tutaj wręcz namacalne. Czytelnik zaznajamia się z mającą tragiczny finał chorobą jednego z małżonków. Choć o samym schorzeniu niewiele wiemy, to nie brak tu uczuć, jakie sytuacja ta wywołuje w kochających się partnerach. Mimo nieustępliwej walki i przekonania, że uda im się wyjść z niej zwycięsko, gdzieś z tyłu głowy kryje się lęk o wspólną przyszłość. Śmierć mężczyzny, choć spodziewana z uwagi na charakter choroby, okazała się nagła i zupełnie nieoczekiwana. Pociągnęła za sobą cierpienie całej rodziny, zdezorganizowała życie jej członków, sprowadziła chaos i ból niemożliwy do ukojenia. Mimo iż cała książka przepełniona jest cierpieniem zrozpaczonej wdowy, to jednak wyłania się z niej też obraz partnerów, którzy potrafili odnaleźć się w niełatwych chwilach, realizując z oddaniem słowa przysięgi małżeńskiej. Historia ta, choć trudna i bolesna, może okazać się pomocna dla osób zmagających się z podobną sytuacją, dając im poczucie łączności w przeżywaniu osobistych dramatów.
Katarzyna Jabłońska
(katarzyna.jablonska@dlalejdis.pl)
Magdalena Sim, „Białe sukienki”, 2024.