Już od pierwszych stron towarzyszyło mi jedno uczucie – smutek – i nie opuściło mnie nawet podczas czytania podziękowań autorki. Historia Marie, Algonkinki, choć stanowi fikcję literacką, to w swoich opisach i wydarzeniach jest tak naturalnie przedstawiona, że łatwo jest wejść w nią i zapomnieć o tym, że to głównie wytwór wyobraźni. Przedstawiająca kilka dekad, w sposób plastyczny i niepozbawiony brutalności ukazuje życie rdzennej ludzkości, która podporządkować się musi Francuzom i ich Bogu, by móc tworzyć Nowy Świat.
Autorka nie stara się usilnie przedstawiać różnic między dwiema nacjami, a wplata je, przeprowadzając czytelnika przez czynności wykonywane każdego dnia. Dzięki temu można zrozumieć dystans, jaki występuje między dwiema grupami ludzi o innym pochodzeniu, a przy tym pozwala poznać nieco indiańską tradycję, która dla polskiego czytelnika może brzmieć nieco jak abstrakcja.
Nie umiem wskazać skazy w tej powieści – dla mnie wszystko tu ma ręce i nogi, tworząc całość, która nie jest przyjemna, ale klarowna i konsekwentna. Książka nie może poszczycić się zbyt szybką akcją czy mocnymi zwrotami, jednak pokazuje różne oblicza ludzi, brak tolerancji, zrozumienia i akceptacji, a przy tym tworzenie pozorów, byle tylko coś dla siebie ugrać. To również opowieść o tym, jaka siła drzemie w wierze ludów pierwotnych oraz w rodzinie, której członkowie naprawdę się kochają i wspierają.
Do końca dotrwałam z bolącym sercem. Jestem przekonana, że historia ta pozostanie długo w mojej pamięci za sprawą prostego stylu, który potrafił między linijkami ukryć emocje, ludzkich bohaterów i dziejów, które choć przyczyniły się do powstania nowego kraju, nie dla wszystkich były łaskawe.
Marta Osadnik
(marta.osadnik@dlalejdis.pl)
Danielle Daniel, „Córki Klanu Jeleni”, Wydawnictwo MOVA, Białystok, 2023