„Dziadek do orzechów” – recenzja

Recenzja książki „Dziadek do orzechów”.
Nostalgiczna wyprawa w świat magii.

Chyba każdy z nas zna zwrot trudny orzech do zgryzienia, ale nie każdy wie, że jego źródłem jest ponad dwustuletnie świąteczne opowiadanie, które właśnie doczekało się przepięknego wydania.

„Dziadek do orzechów” (w oryginale „Nussknacker und Mäusekönig”) Ernsta Theodora Amadeusa Hoffmanna opowiada historię siedmioletniej Klary, która wraz z młodszym bratem Fredem nie może się doczekać momentu oglądania otrzymanych podarków. Od zawsze te najmisterniej wykonane pochodzą od ich ojca chrzestnego - pana Droselmajera i nie inaczej jest w tę Wigilię.

Tak, jak w 1816, tak i w 2021 roku dzieci nie ciekawią jednak skomplikowane i przesadzone rzeczy do odstawienia na półkę, a coś, co przykuje ich uwagę i dostarczy im zabawy. Ku zaskoczeniu rodziny obsypanej podarkami Klarze do gustu najbardziej przypada niepozorna i niespecjalnie ładnie figurka dziadka do orzechów, która pozwoli dziewczynce puścić wodze wyobraźni i wziąć udział w różnych przygodach.

Pod względem wizualnym książka prezentuje się bardzo estetycznie. Szybki przegląd grafiki ze zbiorów internetowych wskazuje, że jest to jedno z najładniejszych wydań, jakiego doczekał się „Dziadek do orzechów”. Twarda, zielona okładka z bożonarodzeniowym nadrukiem; klimatyczna, wzorzysta wyklejka; poręczny zarówno dla dziecka, jak i osoby dorosłej format oraz duża ilość ilustracji utrzymanych w stylistyce czarno-białych szkiców sprawiają, że lektura jest czystą przyjemnością. Opowieść podzielona jest na rozdziały, posiada również spis treści, dzięki czemu ułatwione jest czytanie na raty jako bajkę na dobranoc.

Tłumaczenie Józefa Kramszyka z 1927 roku zachowuje atmosferę XIX-wieku, ale równocześnie nie przytłacza nadmierną dawką archaizmów niezrozumiałych dla współczesnego, a tym bardziej małego czytelnika. Sama opowieść może być miejscami nieco mroczna, w końcu dochodzi w niej m.in. do bitwy i autor zdecydowanie nie starał się ugładzić faktu, iż wiąże się ona z rozlewem krwi. Warto mieć to na uwadze. Myślę jednak, że taka nuta realizmu w obecnym zalewie postaci uzbrojonych w supergetry i wychodzących bez szwanku z najgorszych opresji jest mimo wszystko mile widzianą odmianą.

„Dziadek do orzechów” nie tylko wygląda jak prezent, ale z pewnością się na niego nadaje. Dorosłym zapewni podróż do czasów dzieciństwa i szczyptę humoru, dzieciom dużo emocji i lekcję, że nie warto ulegać pierwszemu wrażeniu i czysto powierzchownym ocenom.

Izabela Fidut
(izabela.fidut@dlalejdis.pl)

E. T. A. Hoffmann, „Dziadek do orzechów”, Wydawnictwo MG, Warszawa, 2021r.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat