Początek był mocnym otwarciem do tej historii, co przypadło mi do gustu – podano mi informację o możliwym zdarzeniu, a tu… Zdarzenie to miało miejsce szybciej, więc od pierwszych rozdziałów mogłam czuć to samo zdezorientowanie, co bohaterka, jak też poczuć ciężar tego, co właśnie na nią spadło.
Autor w plastyczny, a przy tym naturalny sposób przedstawia nie tylko zmagania samej Noel, koncepcję listów, jakie zaczyna ona otrzymywać od nieznajomego nadawcy, ale też losy pozostałych postaci, pokazując, jak życia potrafią się ze sobą zazębiać. Do tego nie koloryzuje tego, co czuje główna bohaterka, wracając po wielu latach w rodzinne strony. Takie przedstawienie pozwala na identyfikację i bliższy sposób podążania za akcją.
O ile święta i ich magia zostały ukazane tu w dość przewidywalny sposób – schemat „duchów wigilijnych” pojawia się w literaturze dość często, o tyle pewne wydarzenie zadziało się dla mnie za szybko i w scenografii, która wywołała u mnie niepokój, choć raczej autor chciał wprowadzić mnie w romantyczny wątek, jaki może mieć miejsce.
Tytułowe listy mogę wskazać jako coś, co wyróżnia tę powieść. Nie zawierają one w sobie jakiś ckliwych wspomnień czy banalnych sentencji, raczej wyglądają na drogowskazy, którymi można posłużyć się w życiu, kiedy to zwiedzie nas nieoczekiwanie na manowce.
„Listy Noel” ma w sobie elementy znane w gatunku, niemniej całość została poprowadzona konsekwentnie, nie ma tu przesytu postaci, a grono, które można poznać, polubić bardziej lub mniej, jak i zanurzyć się w przeszłości, która wykształtowała teraźniejszość i ma wpływ na przyszłość. A wszystko to z ciepłem Bożego Narodzenia w tle.
Marta Osadnik
(marta.osadnik@dlalejdis.pl)
Richard Paul Evans, „Listy Noel, Znak Literanova, Kraków, 2022.