„Moja martwa dziewczyna” - recenzja

Recenzja książki „Moja martwa dziewczyna”.
Zabójczo humorystyczny kryminał i miłość do martwej dziewczyny bez cienia nekrofilii.

Lubię nowatorskie pomysły i z racji tego czasami nachodzi mnie na przeczytanie czegoś niekoniecznie w moim stylu; może takiego, co by mi nawet właściwie do głowy nie przyszło. Daję więc szansę tytułom, które mogą wnieść coś nowego i ciekawego na książkowy rynek. Stąd moje zainteresowanie „Moją martwą dziewczyną”. Czy to wreszcie coś naprawdę wartego uwagi, czy też kolejne banalne sięgnięcie po motyw zombie i tylko przyciągający uwagę zabieg słowny jako tytuł?

Wydawca obiecuje historię o miłości, która jest silniejsza niż śmierć, i morderstwie, które przeraziło nieumarłych. Piotr i Jutka mogliby wyglądać na zwykłą parę, gdyby nie to, że Jutka jest zombie, a miejscem ich randek jest rozległy cmentarz zamieszkały przez nieumarłych i duchy. Sytuację jeszcze bardziej komplikuje fakt, że zombie ma dziewczynę – Kasię, która nie żyje już od kilkuset lat i wcale nie jest zachwycona nowym adoratorem Jutki. Spokojną egzystencję zjaw, topielic, ghuli i innych mieszkańców nekropolii zakłóca tajemnicze morderstwo bezpośrednio związane z przeszłością Jutki. Znalezienie trupa na cmentarzu uruchamia lawinę zdarzeń, która zagrozi pokojowemu współistnieniu ludzi, nieumarłych i duchów.

Od pierwszych stron książka intryguje i wciąga, jako że autor posługuje się „chwytliwym”, realistycznym w kontekście fabuły językiem. Książka napisana została z przymrużeniem oka, dystansem, a jednak bez przegięcia. Zapewniła więc sporo momentów wywołujących uśmiech i lekką rozrywkę po prostu. Łukasiewicza należy pochwalić za lekkie pióro, dzięki powieść szybko się czyta. Na pewno jednak szybko się o niej nie zapomni, bo „Mojej martwej dziewczyny” nie można nazwać sztampową.

Problematyczne jest nawet jednoznaczne określenie gatunek, bo to połączenie niestrasznego horroru, fantasy, kryminału, komedii i chyba nawet trochę romansu. Fabuła jest ciekawa, wielowątkowa i zaskakująca. Na szczęście obyło się bez chaotycznych i niewiarygodnych, sztucznych zawirowań akcji. Ta rozwijała się dynamiczne, ale w pewien sposób spokojnie. Autor wykreował alternatywny świat, w którym pełno nie tylko zombie, ale też duchów i innych upiorów, w dodatku żyjących obok ludzi. Bardzo dużo w tym wyjątkowych zabiegów i rozwiązań zarówno w kwestii akcji, jak i sposobu napisania książki. Ta bazuje na dialogach, za sprawą których bohaterowie – jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi w obliczu takiej treści – wyszli zachwycająco żywo. Wyraziste postacie to kolejny plus tego tytułu.

Wszystko przełożyło się na to, że „Moja martwa dziewczyna” jest wciągająca i lekka. Czyta się szybko i z przyjemnością. Cały czas coś zaskakuje, ale nie w chaotycznym i negatywnym sensie. W zasadzie odpowiedniejsze jest chyba określenie „intryguje”, gdyż właśnie to robi ta książka. Polecam ją wszystkim lubiącym niebanalne pomysły i kryminały z humorem ze smakiem.

Kinga Żukowska
(kinga.zukowska@dlalejdis.pl)

Marcin Bartosz Łukasiewicz, „Moja martwa dziewczyna”, Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat