„Nie bierz nic z takich miejsc” – recenzja

Recenzja książki „Nie bierz nic z takich miejsc”.
„Gdy stworzy się odpowiednio nienormalne warunki, nawet rzeczy straszne stają się akceptowalne”.

Powieść grozy nie jest moim ulubionym gatunkiem, jednak czasem pozwalam sobie na wycieczkę w te rejony. Skuszona obietnicą dobrej lektury, w której jednym z motywów jest opuszczone miejsce, chętnie sięgnęłam po „Nie bierz nic z takich miejsc” Przemysława Borkowskiego. Do tej pory nie miałam okazji poznać pióra tego autora, więc tak naprawdę nie wiedziałam, czego się spodziewać. Niestety to, co dostałam, chyba mnie trochę przerosło. Odkąd pamiętam, przerażeniem napawały mnie straszne opowieści ocierające się o kwestie religijne, ponieważ biorę pod uwagę możliwość zaistnienia podobnych sytuacji. Nigdy nie przerażała mnie „Teksańska masakra piłą mechaniczną”, ale „Egzorcyzmy Emily Rose” już tak. Mam nadzieję, że rozumiecie, co mam na myśli.

Właśnie dlatego, choć pierwsze fragmenty powieści mocno mnie zainteresowały, to już dalsze sprawiły, że musiałam opuścić swoją strefę komfortu. Nie czułam się z tym dobrze. Odczuwałam niepokój i wręcz wewnętrzną blokadę przed dalszą lekturą. Na szczęście z biegiem czasu pewne kwestie się wyjaśniły, jednak uczucie lekkiego niepokoju towarzyszy mi do tej pory. Nie będę ukrywać, męczyłam się z tą książką, choć wcale nie mam tu na myśli jej kształtu literackiego. Pod tym względem nie mam autorowi nic do zarzucenia. Powieść napisana jest na wysokim poziomie. Widać, że pisarz dobrze się czuje na tym polu. Bardziej chodzi mi o świat przedstawiony – niepokojący, uderzający w moje uczucia religijne,  wywołujący lęk i wzburzenie.

Akcja powieści rozpoczyna się całkiem niewinnie. Poznajemy parę: Dominikę i Marcina, którzy wspólnie eksplorują opuszczone miejsca i swoimi wrażeniami z pobytu w nich dzielą się na YouTube. Wspólnie z nimi wkraczamy w świat, który przyciąga niesamowitością i obietnicą ingerencji nadnaturalnych zjawisk. Sytuacja komplikuje się, przynajmniej dla mnie, gdy znajdują przedmiot powiązany z kultem religijnym i zabierają go do domu. Od tego momentu zaczynają dziać się dziwne zjawiska, które ciężko wytłumaczyć w naturalny sposób. Samo to nie byłoby takie złe, gdyby nie fakt, że przedmiot, o którym mowa, mocno wiąże się z moimi uczuciami religijnymi. W tym momencie wkraczamy na ścieżkę, która dla mnie stanowi temat tabu.

Im dalej w las, tym mroczniej. W miarę rozwoju akcji coraz głębiej wchodzimy w zagadnienia związane z teologią. Choć ostatecznie finał okazał się dużo bardziej prozaiczny, niż zakładałam, mimo wszystko pozostało we mnie wrażenie, że to nie była dla mnie najlepsza lektura. Oczywiście autorowi należą się brawa za budowanie nastroju, to naprawdę robi wrażenie. Z przyjemnością sięgnę po inne jego książki, które nie będą związane z tematem religii, dzięki czemu nie będę odczuwała dyskomfortu w trakcie ich czytania. Jestem przekonana, że publikacja ta znajdzie swoich odbiorców. Nie wszyscy podchodzą wszak tak emocjonalnie do znajdujących się tu zagadnień. Jeśli ktoś nie boi się trudnych tematów, z pewnością poczuje się usatysfakcjonowany lekturą. Warto jednak pamiętać, że „Nie bierz nic z takich miejsc” to powieść, która może wzbudzać kontrowersje.

Katarzyna Jabłońska

Przemysław Borkowski, „Nie bierz nic z takich miejsc”, Wydawnictwo Czwarta Strona, 2025.




Społeczność

Newsletter

Reklama

 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat