Czuję, że przy każdej recenzji książki Wojciecha Wójcika, mogłabym zacząć od tego samego wstępu. To jeden z moich ulubionych autorów kryminałów. Choć nie każda jego książka podoba mi się w równym stopniu, to cenię tego autora za pomysł, splatanie wielu wątków, mieszanie przeszłości z teraźniejszością i sprawne ukrywanie wskazówek przydatnych do rozwiązania zagadki.
Jako że zdecydowanie „Piąty akt” nie jest moją pierwszą książką Wojciecha Wójcika, wiedziałam, czego się spodziewać. Wiedziałam, że będzie skomplikowanie, zagmatwanie, gęsto od bohaterów, nazwisk, wydarzeń. Wiedziałam, a mimo wszystko dałam się podejść.
W „Piątym akcie” główną bohaterką jest Wanda, młoda aktorka, która decyduje się podjąć próbę rozwikłania zagadki śmierci autorki scenariusza wystawianej właśnie sztuki. Oczywiście, morderstwo jest dla wszystkich szokiem, a kolejne spektakle zostają wstrzymane. Jaki związek z tym makabrycznym morderstwem ma Nina Seneka, której życie było inspiracją do napisania scenariusza sztuki? Wanda jest zdeterminowana, aby to odkryć.
Lubię bohaterów wykreowanych przez Wojciecha Wójcika. A przynajmniej zdecydowaną ich większość. Są to bowiem postacie, które moglibyśmy minąć na ulicy – ze swoimi zaletami i wadami, aspiracjami, wątpliwościami, sprytem i naiwnością. Nikt tu nie jest czarno-biały, a każdy jest „jakiś”. Polubiłam też Wandę, naszą amatorkę stawiającą swoje pierwsze kroki jako detektyw. Ciekawie się jej towarzyszyło w rozplątywaniu zawiłej sieci tej historii, która została utkana przez autora.
Choć podczas lektury „Piątego aktu” bawiłam się równie dobrze, jak przy większości książek autora, byłam ciekawa zaplanowanych rozwiązań fabularnych, starałam się dostrzec choćby najmniejsze wskazówki pozostawione przez Wojciecha Wójcika, to jednak usiadłam do tej recenzji, wahając się, co napisać. Dlaczego? Ponieważ mam wrażenie, że jest to książka nieco inna niż dotychczasowe (a przynajmniej te, z którymi miałam okazję się zapoznać). Autor zdołał nas przyzwyczaić do tego, że poza historią kryminalną odkrywamy też fragmenty życia, przeszłe wydarzenia, które doprowadziły do współczesnej zbrodni. W przypadku „Piątego aktu” akcenty nam się jednak znacząco przesunęły. Miałam wrażenie, że warstwa obyczajowa rozpycha się w tej historii, zabierając miejsce wątkom kryminalnym. Czy to źle? Nie wiem, na pewno się tego nie spodziewałam, więc mam trudności z oceną, czy finalnie takie podejście mi się podobało. Historia tej książki jest nadal bardzo ciekawa, intrygująca, ale jakby mniej trzyma w napięciu.
Być może Wojciech Wójcik poszukuje w swojej pracy twórczej nowych pisarskich wyzwań. Być może „Piąty akt” taki miał po prostu być. Sądzę, że kolejna książka autora pokaże nam, w jaką stronę zmierzamy. Ja trzymam kciuki, by autor nie rezygnował z budowania swoich książek wokół kryminalnej historii.
„Piąty akt” polecam przede wszystkim tym czytelnikom, którzy poszukują trochę spokojniejszego, ale jednocześnie rozbudowanego kryminału. Tym, którzy lubią wielowymiarowe historie i nie chcą za szybko dotrzeć do sedna zagadki (tu macie ponad 550 stron dobrej zabawy).
AP
(biuro@dlalejdis.pl)
Wojciech Wójcik, „Piąty akt”, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań, 2024.