„Płonne nadzieje” – recenzja

Recenzja książki „Płonne nadzieje”.
Charles Dickens jako detektyw amator? Heather Redmond sprawiła, że moje marzenie stało się rzeczywistością. Tylko czy naprawdę o to mi chodziło?

Londyn od zawsze był i nadal jest świetnym tłem dla wydarzeń o charakterze kryminalnym. Zbrodnia ma się tam bardzo dobrze, a policji niejednokrotnie potrzebna jest pomoc cywilów z zacięciem detektywistycznym. Jako wielka fanka twórczości Agaty Christie nie mogłam więc oprzeć się tej książce. Okazało się, że jest to już druga część całej serii, ale na szczęście przedstawia odrębną historię i śledztwo.

Gnijąca panna młoda nabiera w tej książce nowego znaczenia. Starsza kobieta, Pani Haverstock zostaje zamordowana w swoim mieszkaniu. Jej ciało zostaje upozowane, a sama kobieta ma na sobie białą suknię ślubną. Traf chce, że ofiara jest sąsiadką Charlesa Dickensa. Charles, razem z narzeczoną  Kate Hogarth, postanawia rozwiązać zagadkę morderstwa. Czy w zbrodnię zamieszani są zbiegli więźniowie? A może motywem morderstwa są wydarzenia z przeszłości?  

Heather Redmond serwuje nam powieść z wiktoriańskim klimatem, w której znajdziemy sekrety, kłamstwa i mylne tropy. Nie zabraknie także trudów codziennego życia i rodzinnych perypetii. Bohaterowie są dobrze wykreowani, świetnie dopasowani do epoki, w jakiej przyszło im żyć. Ich uczciwość i prostolinijność budzą sympatię, ale czasami brakowało mi u nich energii, a nawet drobnych wad. Chyba po prostu szukam czegoś więcej w bohaterach, by nazwać ich pełnokrwistymi. Akcja książki toczy się dość mozolnie. Nie znajdziemy tu licznych zwrotów fabularnych, które sprawiają, że nie możemy odłożyć lektury bez przeczytania kolejnego rozdziału. Liczyłam trochę na  nawiązanie do kultowych powieści Agaty Christie, które serwują zagadkę, ale i odrobinę angielskiego humoru – wszystko w odpowiednich proporcjach. W zamian otrzymałam klimatyczny kryminał z satysfakcjonującym finałem, któremu można zarzucić monotonię.

„Płonne nadzieje” to bardzo sugestywny obraz Londynu, gdzie nierówności społeczne są niezwykle dotkliwe. Ten społeczny aspekt staje się równoprawnym elementem fabuły obok zagadki kryminalnej. Heather Redmond świetnie oddała ducha epoki, ale nie urzekła mnie całościowo. Liczę jednak, że Charles Dickens jeszcze mnie zaskoczy i stworzy z  Kate Hogarth duet nie do pokonania. Do tego czasu, zdecydujcie sami. Może właśnie was urzeknie ta klimatyczna opowieść z Londynem w tle?

Anna Wasyliszyn
(anna.wasyliszyn@dlalejdis.pl)

Heather Redmond, „Płonne nadzieje”, Wydawnictwo Skarpa Warszawska, Warszawa, 2024.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat