Przyznam, że już dawno nie czułam niepewności podobnej do tej, jaka towarzyszyła mi w trakcie lektury „Pod dachem z mordercą” Klaudii Muniak. Wszystko zaczęło się całkiem zwyczajnie, jednak z biegiem czasu cicha dzielnica pod Krakowem okazała się nie taka spokojna, za jaką z początku uchodziła. Zaczęły się dziać tam różne niepokojące rzeczy, choć sami mieszkańcy zdawali się niczego nie zauważać. Pierwszoosobowa narracja pozwoliła mi wejść „w skórę” głównej bohaterki i przeżywać jej emocje, których nie brakowało na kartach książki. Wręcz namacalnie czułam strach kobiety oraz jej niemal paranoiczne myśli dotyczące potencjalnych sprawców. Zacznijmy jednak od początku.
Olga wraz z mężem anestezjologiem mieszkają w Tomaszowicach pod Krakowem. Pewnego dnia do drzwi mieszkania dobija się policja, poszukując mężczyzny, któremu nieoczekiwanie zostają postawione poważne zarzuty. Sytuację komplikuje fakt, że Maurycy znika nagle w niewyjaśnionych okolicznościach.
Czy bohater rzeczywiście dopuścił się zarzucanych mu czynów?
Mija 5 lat, a partner bohaterki wciąż nie daje znaku życia. Gdy ginie kolejna osoba, policja wznawia śledztwo, którego poszlaki w dalszym ciągu wskazują na małżonka Olgi. Sama bohaterka wciąż nie dopuszcza do siebie takiej myśli i doszukuje się winy w niemal każdej osobie ze swojego otoczenia. Jej podejrzenia nie omijają nawet policjanta prowadzącego dochodzenie.
Kto jest winnym, a kto ofiarą?
Autorka do samego końca trzyma nas w niepewności co do natury wykreowanych przez nią postaci. Przyznam, że nawet Olga nie jest jednoznacznie pozytywną bohaterką. Wydarzenia z przeszłości stawiają ją w bardzo niekorzystnym świetle, przez co czytelnik ma spore wątpliwości co do jej osoby. Uczucie niepewności, które towarzyszy czytelnikowi od samego początku książki, wzmaga poczucie zagrożenia, które eskaluje w miarę rozwoju akcji. Z początku wszystko wydaje się jasne i klarowne, ale z biegiem czasu napięcie rośnie i pojawia się coraz więcej wątpliwości. W pewnym momencie nie wiadomo już komu ufać. Co więcej, choć zakończenie powieści wydaje się być zamknięte, epilog rzuca nowe światło na pewne kwestie. Po zapoznaniu się z nim zaczęły mną targać wątpliwości, a w myślach pojawiły się pytania, na które nie uzyskałam odpowiedzi.
Jednym z kluczowych tematów w książce jest medycyna. Niestety, pomimo nieprzerwanego rozwoju w tej dziedzinie, wciąż pewne kwestie pozostają dla nas niewyjaśnione, co autorka z powodzeniem wykorzystuje w powieści. W „Pod dachem z mordercą” znajdziemy wątek związany z odruchem i syndromem Łazarza — oba terminy od razu przykuły moją uwagę. Przyznam, że do tej pory nie miałam styczności z żadnym z nich i jako miłośniczka elementów medycznych w książkach, bardzo doceniam ten wątek. Sposób, w jaki autorka go obudowała, zasługuje na duże uznanie. Jak wyjaśnia sama pisarka, długo nosiła się z zamiarem użycia go w książce, jednak nie mogła dopisać do niego historii. Ostatecznie udało jej się to zrobić, a efekt okazał się naprawdę satysfakcjonujący.
Kwestią, o której Muniak wspomina też w swojej książce, są toksyczne relacje z rodzicami. I nie mam tu wyłącznie na myśli patologicznych rodzin, w których pierwsze skrzypce gra przemoc i alkohol. Autorka zauważa, że czasem wystarczy nieodpowiednie podejście, krytyczne nastawienie oraz zbyt wygórowane wymagania wobec dziecka i dochodzi do wypaczenia pewnych wartości. Młode, chłonne niczym gąbka, umysły zostają skażone, a efektem tego są liczne traumy, które często wymagają wieloletniego przepracowania. Niestety w niektórych przypadkach nawet to nie przynosi efektu i wydarzenia z dzieciństwa wpływają na dorosłe życie w najgorszy możliwy sposób.
„Pod dachem z mordercą” Klaudii Muniak to świetny thriller, który z pewnością warto przeczytać.
Polecam.
Katarzyna Jabłońska
(katarzyna.jablonska@dlalejdis.pl)
Klaudia Muniak, „Pod dachem z mordercą”, Czwarta Strona, 2024.