Wojciech Chmielarz dał się już poznać jako bardzo sprawny językowo i fabularnie autor. Sięgając po jego powieść, można spodziewać się jednego – wysokiej jakości. Cykl o Bezimiennym zyskał już stałe i ugruntowane miejsce w czołówce polskiej literatury sensacyjno-kryminalnej. Pozycję tej serii umocnił serial, będący niezwykle udaną ekranizacją pierwszego tomu „Prosta sprawa”, z zapamiętywalną kreacją aktorską Mateusza Damięckiego. Nic więc dziwnego, że z wielką niecierpliwością czekałam na czwartą odsłonę cyklu. Czy „Rodzinny interes” spełnił moje oczekiwania?
Muszę przyznać, że prolog był dla mnie sporym zaskoczeniem. Jak to? Wojciech Chmielarz zabiera nas do dalekiej Ugandy? Na szczęście za chwilę wszystko wróciło do normy, a rodzime Międzyzdroje uspokoiły moje galopujące myśli. A tutaj jak zwykle emocji nie brakuje. Bezimienny poszukuje zaginionego 5 lat temu chłopaka, ale śledztwo utyka w miejscu. Nasz niepokorny bohater nie byłby sobą, gdyby całkiem naturalnie nie wmieszał się w kolejną sprawę, a nawet w kilka spraw. Równocześnie Woliński Park Narodowy skrywa tajemniczy ośrodek prowadzony przez ojca Barabasza, gdzie wbrew woli przetrzymywana jest młoda dziewczyna. Jeśli dodamy do tego zaginiony pendrive, to zdecydowanie możemy domyślić się, że emocji nam nie zabraknie.
„Rodzinny interes” to książka, która wielokrotnie zaskoczy czytelnika zwrotami akcji. Można przyczepić się do mnogości zbiegów okoliczności, ale to przecież autor rządzi swoją fabułą i niskie prawdopodobieństwo wcale nie wyklucza tego, że ta historia mogła wydarzyć się naprawdę. Wojciech Chmielarz jak zwykle otwiera wiele wątków, by potem sprawnie połączyć je misternie uplecioną siecią powiązań. Jest to jego wielka umiejętność, której brakuje wielu autorom – zarówno tym polskim, jak i zagranicznym. Napięcie budowane jest stopniowo, ale akcja gna do przodu, więc nie ma czasu na nudę. Brawa za kreację bohaterów – każdy z nich jest inny, ma złożoną osobowość. Moją uwagę szczególnie przykuli Ptasznik oraz ojciec Barabasz, ale tajemniczy Bezimienny nadal fascynuje. „Rodzinny interes” to książka, gdzie nie znajdziemy krystalicznie czystej postaci, wszyscy mają w sobie cząstkę potwora, a u większości ta mroczna strona dominuje.
Zdecydowanie zapraszam was na wyspę Wolin, gdzie zło czai się wszędzie. Wartka akcja, wielowątkowa fabuła, świetnie skonstruowani bohaterowie sprawiają, że nie można oderwać się od tej historii. Fanów Bezimiennego nie muszę przekonywać do sięgnięcia po „Rodzinny interes”, a pozostałych gorąco namawiam. Międzyzdroje poza sezonem turystycznym potrafią zaskoczyć, zwłaszcza pod piórem Wojciecha Chmielarza.
Anna Wasyliszyn
(anna.wasyliszyn@dlalejdis.pl)
Wojciech Chmielarz, „Rodzinny interes”, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa, 2024.