„Romans z włamywaczem” – recenzja

Recenzja książki „Romans z włamywaczem”.
Edgar Wallace był niezmiernie płodnym (ponad 160 powieści) angielskim pisarzem. Wydany w Polsce na nowo po prawie stu latach „Romans z włamywaczem” (1926) przywodzi po trosze na myśl awanturnicze powieści Karola Maya, kryminały Agathy Christie, ale najbardziej urocze romanse w stylu „Między ustami a brzegiem pucharu” Marii Rodziewiczówny.

W swoim czasie książki Edgara Wallace ’a zyskiwały rzesze czytelników. Pierwszą książkę wydał w 1905 r.  Obecnie dostajemy do naszych rąk wznowioną po prawie stu latach (!) powieść, która pozwala przenieść się w czasy dżentelmenów i dam (choć bohaterowie używają już samochodów).

Głównym tematem, jak wskazuje polski tytuł, jest historia miłosna lady z dobrego domu i pewnego tajemniczego bogacza, o którym nie wiadomo nic pewnego. Dość szybko okazuje się on włamywaczem znanym jako Czarny.

James Lexington Morlake osiada w majątku Wold. Sąsiaduje z nim zubożały lord Creith, mieszkający ze swoją uroczą córką, lady Jane. Morlake jest przestępcą, ale to wcale nie przeszkadza damie oddać mu swojego serca. Jednak do ręki panny pretenduje także Ralf Hamon, podejrzany finansista, który wykupił majątek lorda. Okazuje się, że Morlake’a i Hamona łączy coś więcej, niż tylko uczucie to pięknej lady Jane. W tym czasie tropem pewnych nierozwiązanych spraw podąża nieomylny detektyw o przezwisku Cichy Juliusz.

Akcja toczy się wartko, na jaw wychodzą coraz to nowe tajemnice, „trupy wypadają z szaf”, a duchy przeszłości krzyżują plany bohaterów. Przenosimy się z wiejskiej posiadłości lorda do Londynu, następnie do Maroka, gdzie zwiedzamy domy szejków. Duże pieniądze, włamania, morderstwa, sekretne małżeństwa, namiętności, niesamowite zbiegi okoliczności, tajemnicze motywy postępowania bohaterów – wszystko to trzyma czytelnika w napięciu.

Mamy tutaj wszystkie dobrze znane typy powieściowe – piękną bohaterkę, która chce od życia „czegoś więcej”, tajemniczego przystojniaka, jednoznacznie czarne charaktery, w tym podstępnego, niechcianego adoratora, oddanych niewolników i zabawnych służących, którzy wykonują polecenia bez szemrania, dzikich afrykańskich szejków, za nic mających prawo itd. Wallace nie pisał swoich książek, ale je nagrywał na specjalne cylindry. Zapewne dlatego „Romans z włamywaczem” pochłania się tak szybko. Jest „czytadłem”, ale ciekawym narracyjnie.

Ponadto w niniejszym wydaniu są dość duże litery, co ułatwia oddawanie się lekturze osobom nieco słabiej widzącym. Krótkie rozdziały umożliwiają przerwanie czytania w dowolnym momencie. Okładka w stonowanych kolorach, a także szarawy papier stron przywodzą na myśl lata 20.-30. ubiegłego wieku.

„Romans z włamywaczem” wydawnictwa MG to dobra książka na lato.  Dostarcza lekkiej rozrywki dla miłośników romansów, przygód i kryminałów z zaskakującym zakończeniem. Po skończeniu lektury pozostawia czytelnika w dobrym humorze.

Iwona Radomska
(iwona.radomska@dlalejdis.pl)

Edgar Wallace, „Romans z włamywaczem”, Wydawnictwo MG, 2024.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat