„Szkoła niemieckich narzeczonych” - recenzja

Recenzja książki „Szkoła niemieckich narzeczonych”.
Wojna z kobiecej perspektywy. Czy fabryki idealnych niemieckich narzeczonych wprowadzały właściwy porządek?

Aimie K. Rynyan z zadziwiającą autentycznością wraca do czasów wojny i przeplata losy dwóch wyjątkowych kobiet. Niemcy 1939, w przededniu wybuchu wojny. Hanna Rombauer trafia do domu zamożnego stryjostwa, w którym zostaje zaręczona z Friedrichem, wysoko postawionym oficerem SS. Po drugiej stronie barykady jest Tilde Altman, krawcowa, niemiecka Żydówka.

Znamienne dla twórczości Rynyan jest ukazywanie losów kobiet w trudnych okolicznościach historycznych, nie skupia się w nich jednak na samych działaniach wojennych. Nawiązuje jednak do „nocy kryształowej”, gdzie bezczeszczono synagogi i niszczono żydowskie sklepy. Szkło potłuczonych witryn będzie jeszcze przerażało mieszkańców przez następne dni. Bez wątpienia można było wzmocnić przekaz dodając niektóre fakty. W tym okrutnym świecie nie można było nikomu zaufać, sąsiedzi donosili na swoich przyjaciół a rodzina wypierała się swojego pochodzenia.

„Szkoła niemieckich narzeczonych” urzeka wyjątkową, momentami szokującą, historią o losach niezwykłych kobiet. W życiu Hanny nie brakuje znaków zapytania, chęci dopasowania się do środowiska zamożnych niemieckich narzeczonych. Dużo czasu zajmuje jej zrozumienie swojego położenia i tego, jak jej sytuacja jest również zależna od polityki. Z kolei Tilde Altman również musi dokonać swoich dramatycznych wyborów od których zależy jej życie. Każda z nich przechodzi głęboką przemianę, na swojej drodze mają momenty zwątpienia, ale również pojawiają się decyzje, których żałują. Portrety psychologiczne sprawiają, że postacie są autentyczne i żywe, mimo że jednocześnie bywają infantylne. Sam wątek szkoły dla niemieckich narzeczonych jest tylko dodatkiem do całości. I dobrze, opis jest hamulcem w rozwoju wydarzeń i sam w sobie jest nieciekawym wątkiem. Więcej zainteresowania wzbudza narzeczeństwo Hanny z okrutnym oficerem SS. Zgodnie z ideą niemiecka narzeczona powinna wieść skromne życie, urodzić dzieci i dbać o dom. Taka kobieta nie powinna zamartwiać się takimi kwestiami jak wykształcenie czy samodzielne myślenie. Żona powinna zgadzać się z mężem. A czy się zgadzały? Życie pokazuje, że czasem nie miały wyboru.

„Szkoła niemieckich narzeczonych” zapewnia niezwykłą przyjemność czytania i podążania za losem bohaterek. Spłycone zakończenie nieco rozczarowuje, odnosimy wrażenie, że można było dalej rozwijać wątki. Mimo tego, zajmuje miejsce wśród książek opisujących przeszłość jak „Dwa światła” Marty Paszyńskiej, pamiętają o przeszłości i cierpią z powodu syndromu ocalałego.

Sylwia Wasin
(sylwia.wasin@dlalejdis.pl)

„Szkoła niemieckich narzeczonych”, Aime K. Runyan, Wydawnictwo Insignis, Kraków 2022.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat