„Tam, gdzie gwiazdka świeci najjaśniej” Wioletty Piaseckiej to już moja trzecia świąteczna lektura tego sezonu, chociaż w tym przypadku ten przymiotnik jest „trochę” na wyrost. Akcja rozpoczyna i kończy się Bożym Narodzeniem, ale większość wydarzeń toczy się pomiędzy tymi punktami granicznymi. Zacznijmy jednak od początku.
Główne bohaterki „Tam, gdzie gwiazdka świeci najjaśniej” to bliźniaczki Julia i Karolina Milewskie. Mimo fizycznego podobieństwa, na którym cieniem kładzie się (nieudana) ingerencja w usta, dwudziestodwulatki znacznie się od siebie różnią. Julia wiedzie spokojne życie w rodzinnym Mizajnem, gdzie prowadzi wiejską bibliotekę i angażuje się m.in. w organizację jasełek, czy klubu książki. Jej siostra tymczasem robi wszystko, aby odciąć się od swych korzeni, robi magisterkę z politologii i planuje życie w wielkim mieście ze swoim wykładowcą ekonomii Jeremim. W bliższej perspektywie oczekuje, że wybranek zaskoczy ją propozycją świątecznego wyjazdu, jednak nic z tego nie wychodzi. Karolina pakuje więc manatki i z braku laku wraca do domu. Decyzji dość szybko żałuje, bo familia uwielbia wypominać jej i Julii, że, o zgrozo, nie mają chłopa i grozi im najgorsza klęska żywiołowa znana jako staropanieństwo (*uderzenia pioruna w tle*). Zanim święta rozpoczną się na dobre, atmosferę jeszcze bardziej zepsuje pewien opatrznie zrozumiany żart.
Zarys zawierający takie zdania jak „Czy w ferworze przygotowań znajdzie się czas na szczere rozmowy? Czy mimo odmiennych charakterów przy wigilijnym stole zagości spokój i zrozumienie?” sugerował, że nacisk głównie kładziony będzie na więzi rodzinne, przepracowanie różnic, dostrzeżenie innych punktów widzenia. Tymczasem do żadnej widowiskowej przemiany nie dochodzi. Okazuje się bowiem, że mamy do czynienia ze stuprocentowym romansem, a nawet dwoma i to rozpoczynającymi się w jednym dniu w tym samym miejscu. W związku z tym pokoleniowy konflikt, czy może raczej nieporozumienie, umiera śmiercią naturalną, bo zwyczajnie nie ma już na co narzekać. Cel osiągnięty - panny uratowane przed tragiczną przyszłością, wszyscy zadowoleni, może z wyjątkiem bardziej wymagającego czytelnika oczekującego czegoś głębszego.
Jedyna rzecz, jaka utkwiła mi w głowie po odłożeniu książki, to dwa zwyczaje kultywowane przez wigilijnych biesiadników. Zastanawiam się, czy są one rzeczywiście oparte na autentycznych rytuałach z północy Polski, czy jest to jedynie inwencja twórcza Wioletty Piaseckiej. Wujek Google niestety bezradnie rozkłada ręce.
Podsumowując, „Tam, gdzie gwiazdka świeci najjaśniej” z pewnością podpasuje fankom romansów i to tych niekoniecznie świątecznych. Boże Narodzenie nie gra tu pierwszych skrzypiec, a jedynie spina wydarzenia w klamrę. Osobiście liczyłam na większą dawkę klimatu i mocniejszą nutę familijną, w związku z czym nie mogę napisać, że nie jestem zawiedziona.
Izabela Fidut
(izabela.fidut@dlalejdis.pl)
„Tam, gdzie gwiazdka świeci najjaśniej”, Wioletta Piasecka, Wydawnictwo Skarpa Warszawska, Warszawa, 2022r.