„Wioska wdów” – recenzja

Recenzja książki „Wioska wdów. Szokująca historia morderczyń z wioski Nagyrév”.
Mroczne oblicze węgierskiej wsi.

Od dłuższego czasu bardziej jest mi po drodze z literaturą faktu niż fikcją literacką, ponieważ niejednokrotnie prawda okazuje się bardziej intrygująca niż najlepsze pomysły pisarzy. Równocześnie nie uważam jednak, że sam fakt opierania się na faktach sprawia, że dana książka jest dobra. Wybór ciekawego tematu i jego sukcesywne przelanie na papier to dwie różne sprawy. Jedną z pozycji, które moim zdaniem, mają z tym problem jest recenzowana dziś „Wioska wdów. Szokująca historia morderczyń z wioski Nagyrév” Patti McCracken.

Tytułowe Nagyrév to wioska leżąca nad rzeką Cisą w środkowych Węgrzech. Rekonstrukowane wydarzenia dotyczą lat 1916-1925, ale obraz odmalowany przez Patti McCracken równie dobrze mógłby przedstawiać zapadłą prowincję z XIX wieku. Ludzie żyją w okropnych warunkach, biorą śluby dla ziemi i majątków, a jedyny lekarz przyjmuje przy pomyślnych wiatrach raz w tygodniu, bo musi dojechać z innej miejscowości. Jeśli pada śnieg albo deszcz, mieszkańcy są pozostawieni sami sobie i lokalnej akuszerce pieszczotliwie nazywanej Cioteczką Zsuzsą. Na pozorach sympatii się jednak kończy, cioteczka bowiem pomaga swoim pacjentkom w pozbywaniu się niechcianych dzieci, agresywnych mężów i innych niepożądanych członków rodziny, destylując w domowym zaciszu arszenik z lepiku na muchy.

Zarys książki wydawał się obiecujący. Kiedy zasiadłam do lektury, byłam nastawiona na pełnokrwisty reportaż skupiający się na ujęciu sprawczyni/ń. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że autorka postanowiła, że stworzy fabularną wersję zdarzeń o mocno poetycko-turpistycznym zacięciu. Czytamy więc w zasadzie osadzoną sto lat temu powieść tyle, że ze szczątkowymi dialogami, bo zwykle na jeden rozdział przypada jedna, może dwie kwestie. Mamy za to dużo opisów natury, wnętrz, ubrań, czy przedmiotów codziennego użytku, co początkowo uznałam za sensowną próbę zarysowania realiów, jednak ta tendencja wcale nie słabnie z upływem czasu.

W związku z tym lektura stała się, niestety, dość monotonna i usypiająca, a moja cierpliwość skończyła się, jeszcze zanim dotarliśmy do części II, czyli właściwego dochodzenia. Jeśli miałabym wskazać jedno uczucie, które wywołała we mnie ta książka, byłby nim smutek. Naprawdę ciężko w tej historii znaleźć promyk nadziei, czy w 100% pozytywną postać, bo oprócz pozbawionych skrupułów (i perspektyw) kobiet mamy też odpychających, wiecznie pijanych bestialskich mężczyzn. Czy jednak zło może być jedyną odpowiedzią na zło?

Podsumowując, „Wioska wdów…” nie jest przyjemną, czy wartko płynącą lekturą, jeśli więc ktoś, patrząc na krwistą okładkę, nastawia się na emocjonujący roller coaster pod znaku true crime, to nie będzie to dobry wybór. Moim zdaniem książka bardziej podpasuje fanom obyczajowych powieści retro.

Izabela Fidut
(izabela.fidut@dlalejdis.pl)

„Wioska wdów. Szokująca historia morderczyń z wioski Nagyrév”, Patti McCracken, Wydawnictwo MOVA, Białystok, 2023r.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat