To, kim jesteśmy dzisiaj, w dużej mierze zawdzięczamy naszym przodkom – rodzicom, dziadkom, pradziadkom. Ich decyzje przyczyniają się do wyboru miejsca zamieszkania, drogi zawodowej czy pasji. Ten wpływ jeszcze bardziej widoczny jest w przypadku rodzin, od których los wymagał podjęcia trudnych kroków. Jedną z grup mocno tego doświadczających byli Żydzi w latach 30. XX wieku.
Kiedy w 1939 roku sytuacja zaczyna się niepokojąco zmieniać, państwo Lehmanowie postanawiają wyjechać z Gdańska. Ich kilkuletnia córka Róża nie dostaje wizy. Przyjaciele małżeństwa, Janina i Henryk, obiecują przez jakiś czas się nią zająć. Para szybko zaczyna traktować dziewczynkę jak własne dziecko, pojawia się także wzajemna miłość. Róża dorasta i rozwija swój talent muzyczny jako obiecująca skrzypaczka. Wszystko zmienia się, kiedy rodzina trafia do obozu. Mimo że rodzina ocalała, przeżycia z tego okresu zmieniły nie tylko ich samych, ale i wzajemne relacje. Mieszkają razem, a jakby osobno.
Dla Róży sposobem wyrażania swoich emocji i próbą zmierzenia się z trudnymi przeżyciami staje się poezja. Zatraca się w pisaniu wierszy, a przy jej boku zawsze obecny jest Jan. Z biegiem czasu dziewczyna wraca także do muzyki, dostaje nawet posadę w orkiestrze, jednak wszystko zmienia się, kiedy na świat przychodzi Aniela – to ona staje się oczkiem w głowie Róży. Niestety Aniela w młodym wieku traci rodziców i opiekę nad nią przejmują dziadkowie. A to, czego świadkiem była w dzieciństwie, zostanie z nią przez długie lata.
My, czytelnicy, poznajemy Anielę w szpitalu, nie wiedząc o niej zupełnie nic. Autorka przez kolejne strony odkrywa przed nami poszczególne wydarzenia z życia rodziny Janiny i Henryka oraz Róży, Jana i Anieli. Wydarzenia ze szpitala przeplatane są obrazami z przeszłości, dzięki czemu możemy zrozumieć znaki, symbole przywoływane przez główną bohaterkę. Niestety ta naprzemienność wprowadziła według mnie chaos w narracji. Właśnie przez to bardzo łatwo pogubić się w opisywanych zdarzeniach.
To jedna z tych historii, która mogła wydarzyć się naprawdę. Cztery pokolenia Żydów funkcjonujące w zupełnie różnych realiach, mierzące się z doświadczeniami wojny i osobistymi przeżyciami – to naprawdę mogło się udać, ale nie wszystko zagrało idealnie. Książkę czyta się dość szybko, napisana jest przystępnym językiem, ale ze względu na podejmowaną tematykę nie jest lekką lekturą.
Paulina Ziemińska
(paulina.zieminska@dlalejdis.pl)
Barbara Malawska, „Zaprowadź mnie do domu”, Novae Res, Gdynia, 2024.