„Druciarz” – recenzja

Recenzja książki „Druciarz”.
Czy makabra, bestialskie okaleczenia i sceny rodem z piekła są gwarancją udanej powieści?

Gdybym miała jednym słowem określić tę książkę, wybrałabym wyraz „przerażająca”. I to przerażająca pod każdym aspektem. Przeraża bestialskie morderstwo dokonane na terenie Zakładów Azotowych w Puławach, przerażają okoliczności, przerażają główni bohaterowie i mrok oplatających ciasno ich dusze niczym kevlar. Przeraża wreszcie myśl, że istnieją rodziny, gdzie zamiast wsparcia i miłości dzieci otrzymują tylko kary cielesne, wyzwiska; gdzie zamiast wspólnego czytania książek czy spożywania posiłków muszą oglądać zapijaczonego ojca, zachlaną matkę. To coś, dla mnie – też matki - niewyobrażalnego. Być może dlatego te rozdziały z przeszłości bohaterów wstrząsnęły mną, o dziwo, najbardziej.

Na terenie Zakładów Azotowych w Puławach policjanci znajdują bestialsko okaleczoną kobietę. Zresztą, bestialsko, to chyba dość lekkie określenie, skoro kobieta nie dość, że jest naga, to w miejscu łona ma… drucianą mozaikę. Czegoś takiego mógł dokonać tylko pscyhopata. Śledztwa podejmują się Hubert Zaniewski i Ewa Jędrycz i mimo ich wielkiego zaangażowania – znaków zapytania pojawia się coraz więcej. W międzyczasie poznajemy trzech innych bohaterów – „podejrzanych” typów – Tomasza Wojnara, Mariusza Czajkę i Radka Krupę. Akcja w powieści będzie toczyła się dwutorowo – z jednej strony, w „teraźniejszości’ będziemy mogli śledzić działania policji, z drugiej zaś – w przeszłości będziemy poznawać naszych podejrzanych; ich problemy, które zaczęły się już w latach szkolnych. Z czasem przeszłość zacznie łączyć się z teraźniejszością, a bagno, w którym żyli – pochłaniać ich życia, które próbowali jakoś prowadzić.

Muszę powiedzieć, że „Druciarz” niesamowicie mnie wciągnął. Szybka akcja, kolejne, często mylne, podrzucane przez autora tropy i „barwni” bohaterowie, o ile tak można nazwać wykolejeńców, od których sam diabeł wiele mógłby się zapewne nauczyć. Wszystko to sprawiło, że powieść czytało się dość szybko, z nieco dziwną fascynacją… Tak, bo choć opisy tego, co robili bohaterowie, są obrzydliwe, trącają potworną degeneracją, to ciekawiło mnie, w jaki sposób zostanie to wykorzystane; jak demony z czasów nastoletnich dadzą o sobie dać w dorosłym życiu.

Mimo wielu zalet, ciekawej fabuły i rozbudowanych portretów psychologicznych książka zawiodła mnie swoim zakończeniem. Przeglądając opinie na temat „Druciarza” wielu recenzentów chwaliło pisarza za zakończenie, którego w ogóle się nie spodziewali. Dla mnie było to jak wyciągnięcie królika z kapelusza. Znikąd. Jasne, od tego jest autor, aby prowadzić swoich czytelników na manowce, aby go mylić; a czytelnik jest od tego, aby się w tym gubić i na końcu powieści albo cieszyć się, że dobrze wytypował zabójcę ,albo uginać kolana przed kunsztem autora, myśląc, że „nie spodziewał się, że to ta osoba zabiła”. Tu czytelnik nie miał nawet takiej szansy, bo mordercą okazał się ktoś, kogo bliżej nawet nie mogliśmy poznać; kto nawet przez chwilę nie znalazł się w kręgu podejrzanych.

Mimo wszystko uważam, że „Druciarz” to kawał dobrego thrillera, który z pewnością spodoba się fanom tego gatunku – oczywiście tym o nerwach ze stali. Lub z drutu.

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Krzysztof Jóźwik, „Druciarz”, Filia, 2022.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat