Czy pamiętacie, jak to jest być dzieckiem? Dla wielu z nas pytanie to może się wydać nieco abstrakcyjne, bo przecież „wszyscy dorośli byli kiedyś dziećmi, ale niewielu z nich o tym pamięta”. Jedno jest pewne – w dziecięcych czasach wszystko było inne – piękne, nowe, wspaniałe. Każdy dzień mógł być przygodą! Wystarczyło założyć opaskę na oko i schować kilka czekoladowych monet, aby zostać piratem lub wejść na łóżko, a na niebieską wykładzinę położyć kilka niezgrabnie wyciętych z papieru rekinów, by być rozbitkiem na bezludnej wyspie. Jako dzieci puszczaliśmy wodze fantazji na wiele sposobów. A czy zdarzyło się wam mieć… wymyślonego przyjaciela? Ja, będąc dzieckiem, wyobrażałam sobie wielokrotnie, że któraś z moich zabawek ożywa i spędza ze mną czas.
Tę właśnie tematykę podjął reżyser John Krasinski (amerykański reżyser o polskich korzeniach ze strony ojca) w swoim poruszającym filmie „Istoty fantastyczne”. Reżyser i aktor kojarzony głównie z filmami grozy (to on wyreżyserował „Ciche miejsce” w 2018 r.), postanowił zrobić coś zgoła odmiennego; zapewne z myślą o swoich córkach.
Fabuła filmu opowiada o losach dwunastoletniej dziewczynki, Bei (w tej roli Cailey Flaming), która zostaje zmuszona do tymczasowego zamieszkania z babcią, podczas gdy jej tata przebywa w szpitalu. Nieco znudzona, ale też zagubiona w Nowym Jorku dziewczynka poznaje dość tajemniczego i ekscentrycznego sąsiada Cala (Ryan Reynolds), a następnie odkrywa istnienie zmyślonych przyjaciół, czyli tytułowych istot fantastycznych. Bea postanawia pomóc stworzeniom, starając się znaleźć dla nich nowych kumpli.
Chyba najgorszym momentem całego filmu było dla mnie… wprowadzenie. Miałam wrażenie, że ten początek ciągnie się zbyt długo, a sama akcja wlecze się jak flaki z olejem. Jednak jeżeli komuś uda się przetrwać ten nieszczęsny początek, naprawdę czeka go kapitalny kawałek filmu, który bawi, uczy, pozwala rozpłynąć się w dziecięcych wyobrażeniach. Same istoty fantastyczne zostały wprowadzone do filmu bardzo naturalnie – efekty specjalne nie miały nic ze sztuczności i dobrze wkomponowały się w nowojorskie tło akcji. Oprócz jednorożca, emerytowanego miśka i astronauty wśród istot fantastycznych znalazły się: pianka, żelek, kostka lodu i ogromny, purpurowy stwór o imieniu Blue. I chociaż historia koncentruje się na przygodach owych stworków, to doskonale wtóruje im duet ludzkich bohaterów, czyli Bea i Cale. Myślę, że rola Bei warta jest wyszczególnienia. Bohaterka podczas swojej przygody przechodzi wielką metamorfozę. Początkowo zamknięta w sobie, zalękniona dziewczynka, usiłująca poradzić sobie ze swoją traumą, otwiera się, stopniowo akceptując swoją „dziecięcą” stronę.
Chociaż wydawałoby się, że film będzie mocno komediowy – co sugerowały zwiastuny i kolorowa okładka z wielkim potworem – w rzeczywistości taki nie jest. Owszem są zabawne momenty, jednak zdecydowanie więcej tu wzruszeń. Film to emocjonalna podróż do świata dziecięcych lęków i świata fantazji; to także film o pokonywaniu własnych mentalnych barier i akceptacji życia takim, jakie ono jest – z cieniami i blaskami. Bardzo polecam ten film i dzieciom, i dorosłym, bo każdy – niezależnie od wieku – znajdzie w nim coś dla ciebie.
Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)
DVD „Istoty fantastyczne”, reż. J. Krasinski, Galapagos, 2024.