„Jeffrey Dahmer. W głąb umysłu kanibala-zabójcy” – recenzja

Recenzja książki „Jeffrey Dahmer. W głąb umysłu kanibala-zabójcy”
Teoretyczna wiwisekcja umysłu potwora.

Jeffrey Dahmer to jeden z najsłynniejszych amerykańskich seryjnych morderców i pomimo wycofanego usposobienia i absolutnie niewyróżniającego się wyglądu należy do grona również tych najlepiej „sprzedających się”. Napisano o nim wiele książek, nakręcono liczne filmy i seriale zarówno dokumentalne, jak i fabularne. Można by więc zapytać: po co kolejna pozycja o tym samym? Czego jeszcze można się o nim dowiedzieć? Sama również podeszłam do lektury książki „Jeffrey Dahmer. W głąb umysłu kanibala-zabójcy” z podobnym nastawianiem, tym bardziej że cztery lata temu miałam wiele zastrzeżeń do „Rozmów z seryjnymi mordercami” tego samego autora.

Na wstępie należy zaznaczyć, że do bezpośredniej rozmowy kryminologa z Dahmerem nigdy nie doszło. Traf chciał, że znajdujący się w okolicy Berry-Dee dostał zlecenie na wywiad z kimś innym, a potem Dahmer został zamordowany, więc szansa na rozmowę została dosłownie i w przenośni pogrzebana. Autor opiera się więc na źródłach policyjnych, literaturze faktu i aktach z procesu, aby prześledzić drogę Dahmera od narodzin aż do śmierci, skupiając się na większych i mniejszych psychologicznych cegiełkach, które ostatecznie stworzyły podwaliny pod Dahmera – zabójcę, gwałciciela, nekrofila, kanibala.

Najwięcej miejsca poświęcono pozornie normalnemu dzieciństwu oraz rozwodowi i sylwetkom rodziców, z których jedno zupełnie umywa ręce, a drugie dostrzega, że prawdopodobnie miało swój wkład w to, kim się stał Jeffrey. Bardzo okrojony jest wątek wojskowy. Więcej na ten temat można dowiedzieć się z miniserialu „My Son Jeffrey: The Dahmer Family Tapes”. Tam ofiary gwałtów szczegółowo opowiadają o swojej gehennie i jeśli ktoś miał choć cień współczucia dla problemów i samotności Dahmera, po tym raczej się ich wyzbędzie. Same morderstwa dostajemy w telegraficznym skrócie, ale bez oszczędzania czytelnikowi makabrycznych detali.

Książka, jak na true crime, jest wyjątkowo krótka. Z zamieszczonym na końcu aktem oskarżenia i spisem materiału dowodowego liczy zaledwie 255 stron. Berry-Dee trzyma się swojego utartego, beznamiętnego stylu, którego dość nachalnie broni we wstępie. Niezamierzenie zabawnie traktuje on matkę Dahmera, ponieważ najpierw odmalowuje obraz osoby zimnej i niezrównoważonej, a na sam koniec nagle stwierdza, że chyba powinien napisać o niej coś pozytywnego. Wyrozumiałości nie ma jednak dla specjalistów z dziedziny psychologii i psychiatrii oraz wiary chrześcijańskiej, do której, nie wiedzieć czemu, często nawiązuje.

Wracając do pytań postawionych na początku, czy ta książka dodaje coś nowego do tego, co już wiedzą osoby kojarzące Dahmera nie tylko z memów i z serialu Netflixa? Niekoniecznie. Raczej systematyzuje i skraca to, co można znaleźć w innych materiałach. Mnie natchnęła jedynie do myśli o tym, że zarówno pierwsze morderstwo Dahmera, jak i jego śmierć dokonały się przy użyciu hantla. Poetycka sprawiedliwość - jaki początek, taki koniec.

Izabela Fidut
(izabela.fidut@dlalejdis.pl)

Christopher Berry-Dee, „Jeffrey Dahmer. W głąb umysłu kanibala-zabójcy”, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa, 2024.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat