„Kobiety z odzysku” – recenzja

Recenzja książki „Kobiety z odzysku”.
Niewiarygodne, ile przedziwnych rzeczy może się wydarzyć podczas urlopu w Egipcie.

„Kobiety z odzysku” to 600-stronicowa lektura opisująca zwariowane perypetie trzech przyjaciółek: Felicji, Gośki i Zuzanny. Bohaterki nie mogą narzekać na nudę. Ciągle przytrafiają im się bowiem różnorakie przygody. Ciekawych wątków w powieści nie brakuje. Związek z bigamistą, oskarżenie o przemyt, porwanie, porzucone niemowlę, niespodziewana ciąża i długo by jeszcze wymieniać. Dzieje się na kartach książki, że ho ho! Zawrotne tempo akcji gwarantuje doborową czytelniczą rozrywkę, a barwne osobowości wykreowanych przez Izabellę Frączyk postaci przykuwają uwagę czytelnika już od pierwszych stron. „Kobiety z odzysku” przypominają, że warto mieć obok siebie prawdziwe przyjaciółki. Dzięki ich wsparciu, łatwiej poradzić sobie bowiem z każdym wyzwaniem i przeszkodą.

Utwór cechuje lekkie pióro. Niesamowite, z jaką łatwością autorka wykreowała intrygującą i spójną lekturę – swoją wersję literackiej telenoweli, w której mniejsze i większe smutki oraz życiowe dramaty poszczególnych bohaterów przeplatają się z radościami, humorem i szczęśliwymi niespodziankami od losu. Rzuca się w oczy, że książka jest przegadana, ale moim zdaniem, w tym właśnie jej urok. Nie ma w niej zbędnych i odpychających od lektury nużących opisów. Jest za to lawina kobiecych myśli, wyznań, emocji, spontanicznych dialogów i oszałamiający kalejdoskop mniej i bardziej prawdopodobnych zdarzeń. Sięgając po „Kobiety z odzysku” nie ma co oczekiwać mega ambitnej literacko pozycji wydawniczej. Książka świetnie sprawdzi się za to, jako przeganiacz nudy, kreator rozrywki, uśmiechu oraz umilacz czasu. Brawo dla Izabelli Frączyk za bardzo bogatą wyobraźnię i za to, że stworzone przez nią bohaterki potrafią się wyplątać nawet z najbardziej kłopotliwych sytuacji.

Publikacja wydawnictwa Prószyński i S-ka to lektura dla tych, którzy lubią, gdy w utworze ciągle coś się dzieje, obecny jest komizm słowny i sytuacyjny, a uczuciowy galimatias kończy się happy endem. Kto wychował się na książkach Joanny Chmielewskiej, nie powinien być zdziwiony mnogością przedziwnych zbiegów okoliczności, o których poczytać może w „Kobietach z odzysku”. Jeśli lubicie jednak bardziej poważne i „poukładane” opowieści, sięgnijcie lepiej do innych utworów autorki, np. serii „Śnieżna grań” lub „Stajnia w Pieńkach”.

Iwona Trojan
(iwona.trojan@dlalejdis.pl)

Izabella Frączyk, „Kobiety z odzysku”, wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2019




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat