„Niewolnicy dopaminy” – recenzja

Recenzja książki „Niewolnicy dopaminy”.
„Istoty ludzkie, niestrudzeni poszukiwacze, zbyt dobrze zareagowały na wyzwanie, jakim jest dążenie do przyjemności i unikanie bólu. W rezultacie zmieniliśmy świat z miejsca niedostatku w miejsce obfitości.”

Dopamina. To ona jest główną bohaterką tej książki i to bohaterką dość niejednoznaczną. Bywa sprawczynią i winowajczynią, bywa naszym motywatorem do kolejnych działań; może dostarczyć nam nieziemskich przyjemności, ale też niewyobrażalnego bólu.

Dopamina została odkryta dość późno, bo dopiero w 1957 r., przez dwa pracujące niezależnie zespoły badawcze: jeden z Lund ze Szwecji pod kierunkiem Arvida Carlssona, a drugi z Londynu pod kierunkiem Kathleen Montgau. Jest ona neuroprzekaźnikiem syntetyzowanym i uwalnianym przez dopaminergiczne neurony ośrodkowego układu nerwowego. I chociaż nie jest jedynym neuroprzekaźnikiem zaangażowanym w mechanizm nagrody, to należy do najważniejszych, a jej poziom w organizmie uznaje się za uniwersalny miernik uzależniającego potencjału każdego zachowania lub narkotyku.

Oczywiście, my, ludzie dążymy w życiu do przyjemności i jest to jak najbardziej naturalne. Bez tego, jako gatunek ludzki, nie mielibyśmy motywacji, aby się rozmnażać, pić i jeść. Dlaczego więc w świecie, który opływa wręcz w obfitość, bogactwo, wolność, różnego rodzaju technologie jesteśmy tak cholernie nieszczęśliwi i bardziej cierpiący niż kiedykolwiek? Na to właśnie pytanie stara się odpowiedzieć Anna Lembke w swojej książce „Niewolnicy dopaminy”, a opowiadając historie swoich pacjentów, chce pokazać nam, jak w dzisiejszym świecie odnaleźć równowagę, spokój i szczęście.

No właśnie, równowaga. To jest kolejne słowo – wytrych, które pojawia się w tej książce. My, ludzie, lubimy równowagę; wszakże często się o niej mówi i odmienia chyba przez wszystkie przypadki. Lubimy mieć odpowiednią ilość czasu na pracę i na odpoczynek; chcemy zaspokoić potrzeby swojej rodziny i bliskich, ale chcemy też pamiętać o sobie; potrzebujemy czasu z innymi, ale i z sobą samym, ot tak, po prostu. Nasz organizm również do tej równowagi dąży, co zresztą autorka podkreśla wielokrotnie: „Oprócz odkrycia dopaminy neurobiolodzy ustalili, że przyjemność i ból są przetwarzane w nakładających się na siebie obszarach mózgu i działają na zasadzie procesu przeciwnego. Innymi słowy: przyjemność i ból wzajemnie się równoważą.” To pokazuje, że przyjemność i ból są jak siostry bliźniaczki, które, choć mają całkiem inne charaktery, mieszkają w jednym pokoju i starają się znaleźć kompromis. Anna Lembke tłumaczy nam, że gdy człowiek doznaje przyjemności, samoistnie zaczynają działać mechanizmy samoregulacji zmierzające do wyrównania poziomu bólu i przyjemności. Jeżeli wielokrotnie poddajemy się działaniu tego samego bodźca, nasza tolerancja na niego wzrasta, a to sprawia, że potrzebujemy go więcej, aby osiągnąć ten sam stan. Tak właśnie rozwija się uzależnienie, które potrafi poważnie zachwiać naszą wewnętrzną równowagą i sprawić, że zdolność do odczuwania przyjemności, paradoksalnie, maleje, a podatność na ból rośnie.

Oprócz wyjaśniania mechanizmów przyjemności i bólu; oprócz przytaczania zatrważających danych dotyczących uzależnień, autorka opowiada historie swoich pacjentów. Niektóre z nich są nam z pewnością znane i nie szokują (uzależnienie od marihuany czy alkoholu), jednak niektóre wydają się wręcz straszne np. uzależnienie od pornografii i konstruowanie maszyn do masturbacji. Te wyznania uświadamiają, jak zgubna bywa pogoń za jakimiś nieziemskimi doznaniami; że osiągana, krótkotrwała przyjemność sprawia, że przestajemy racjonalnie myśleć; nie umiemy cieszyć się z tego, co mamy. Sama autorka trafnie zauważyła, że „posiadanie nadmiernej ilości dóbr materialnych może być tak samo złe, jak posiadanie ich zbyt mało. Przeciążenie dopaminą osłabia naszą zdolność do opóźnienia gratyfikacji. Przesada (…) wzmacnia nasze poczucie niedostatku. W rezultacie nawet pośród obfitości czujemy się zubożeni. Tak jak jest możliwe, aby w dostatku zachowywać mentalność charakterystyczną dla niedostatku, jest również możliwe, że ktoś zachowuje mentalność charakterystyczną dla dostatku w obiektywnej biedzie. Poczucie dostatku pochodzi bowiem ze źródła spoza świata materialnego”.

Anna Lembke doskonale i dokładnie opisuje drogę, którą trzeba przebyć, aby wyleczyć się z nałogu czy konsumpcjonizmu. I nieważne czy jest to uzależnienie od substancji odurzających, smartfonu, pracy czy erotyków czytanych przed snem – schemat pozostaje cały czas ten sam. Jednak, aby tak się stało istotna jest również prawda. Pozostaniem nagim. Byciem samym ze sobą i swoimi myślami oraz doznaniami, niekiedy bolesnymi. Zdobyciem się na prawdziwą szczerość. Wszystko to jest niezwykle istotne w procesie wracania do zdrowia.

Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Lubię od czasu do czasu czytywać literaturę psychologiczną, jednak nie ukrywam – wiele książek z tej dziedziny, z którymi miałam styczność, było najzwyklejszymi gniotami - bełkotem coachów z osiedlowego podwórka, powtarzającymi pewne sformułowania jak mantrę, pokazującymi swój punkt widzenia jako jedyny i najsłuszniejszy. Ta książka jest naprawdę inna, niesamowicie wartościowa. Autorka doskonale łączy swoją rozległą wiedzę (a jest profesorem psychiatrii i medycyny uzależnień w Stanford University School of Medicine), doświadczenie oraz ogrom współczucia i sympatii dla swoich pacjentów i osób uzależnionych. Język, którym się posługuje, jest naprawdę przyswajalny dla osoby niezwiązanej z branżą medyczną, a jeżeli autorka wprowadza jakąś naukową nomenklaturę  - wyjaśnia ją lub obrazuje za pomocą metafory czy przykładów. Zachęca do pracy nad samym sobą, pokazując jednocześnie, że ten wysiłek się opłaca; że nawet małe kroki mogą diametralnie zmienić nasze życie.

Polecam tę książkę absolutnie wszystkim. Dziś, kiedy teoretycznie wszystko jest na wyciągnięcie ręki; kiedy mamy możliwości, o jakich się ludziom nie śniło; kiedy żyjemy w epoce dostatku, dostępu do wiedzy, bardzo łatwo jest stracić z oczu to, co najważniejsze; zatracić się w czymś, co tak naprawdę nigdy nie pozwoli nam doznać poczucia spokoju i szczęścia. Warto zatem wiedzieć, jakie pułapki na nas czyhają i co zrobić, aby nie wpaść w ich sidła i nie stać się „kaktusami w deszczowym lesie”.

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Anna Lembke, „Niewolnicy dopaminy”, Zysk i S-ka, Poznań, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat