„Nietypowa więź, która wykracza poza ramy zdrowej relacji”. „Pełen emocji, cierpienia, przemocy i okrucieństwa związek”. „Nie romans – zażyłość, która odkrywa najciemniejsze strony”. „Toksyczne zależności, niezdrowe schematy oraz skomplikowane uczucia”. To wszystko teksty umieszczone z tyłu okładki. Można by pomyśleć, że książka dotyczy toksycznego związku dwóch dorosłych osób, które mimo kochania się stosują wobec siebie przemoc psychiczną, fizyczną albo obie. Ba! można by przypadkiem sięgnąć po „Otchłań” Lucy O’Neill, chcąc zderzyć się z – jak obiecano w zapowiedzi – skomplikowanymi uczuciami i nietypową więzią, która jednak nie jest romansem. Co natomiast dostanie się w rzeczywistości, gdy otworzy się tę powieść?
„Otchłań” to – w wielkim skrócie – „Lolita” Vladimira Nabokova w krzywym zwierciadle. To opowieść, w której młody bohater skutecznie ulega groomingowi starszego bohatera, doświadcza syndromu sztokholmskiego błędnie rozpoznanego jako miłość i pożądanie, a następnie staje się wieloletnią ofiarą przemocy fizycznej i psychicznej ze strony starszego „partnera”. O ile jednak twórczość Nabokova ostatecznie przedstawia dorosłego bohatera jako pomylonego zboczeńca, o tyle w „Otchłani” próżno szukać jednoznacznie krytycznej oceny. Narrator – nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż tożsamy z autorką – wskazuje raczej na skomplikowanie relacji, którą trudno oceniać. Bo przecież tam jest miłość! Jest pasja! Jest pożądanie! Jakże ja, zwykła czytelniczka, która nie przeżyła podobnej historii, mogłabym oceniać tak nieoczywistą relację miłosną?!
A właśnie, że mogę. „Otchłań” to powieść przedstawiająca historię pedofilii (czternastolatek został uwiedziony przez blisko czterdziestolatka, który na dodatek był jego ojczymem), groomingu (zboczeniec nie od razu przeszedł do działania, najpierw przywiązał chłopca do siebie emocjonalnie), gwałtów (z efektem rozerwanego odbytu) oraz niepojętej przemocy fizycznej (bicie prowadzące m.in. do połamania szczęki i żeber) i psychicznej (traktowanie dorastającego chłopca jak przedmiotu, poniżanie, odpychanie i przyciąganie). Jednakże w książce ani razu nie pada słowo pedofil, groomer, przemocowiec, sadysta ani żadne podobne. Zamiast tego podkreślane są: kobiece cechy wyglądu chłopca, miłość chłopca do ojczyma, fakt, że chłopiec sam polubił bycie bitym i poniżanym, fakt, iż sam „z własnej woli” wracał do oprawcy, a także inne kuriozalne aspekty.
„Otchłań” stanowi mokry sen homoseksualnego pedofila. Jest historią obrzydliwie bogatego mężczyzny, który miał szczęście spotkać zagubionego, pięknego wizualnie chłopca, którym na dodatek nikt się nie przejmował – ojciec nie chciał mieć z nim niczego wspólnego i przed śmiercią go wydziedziczył, matka nigdy go nie kochała i odsyłała do rodziny. Zaoferował mu to, czego chłopiec pragnął najbardziej: miłość. Tyle że nie była to miłość ojcowska, a obrzydliwe uczucie pedofilskie. Następnie mężczyzna urabiał chłopca, by z czasem posuwać się coraz dalej: pocałować go, oferować mu seks oralny na zawołanie i ukierunkowywać jego seksualność na siebie, zgwałcić po raz pierwszy. Reszta życia bohatera potoczyła się dramatycznie. I kuriozalnie, ale nawet nie chce mi się pisać o wydarzeniach rodem z „Trudnych spraw”, które miały miejsce w kolejnych latach.
No dobra, zdradzę Wam jeden „smaczek”. Otóż główny bohater dorósł i po latach skłonności homoseksualnych – wynikających najpewniej z wykorzystywania seksualnego przez ojczyma – zakochał się w kobiecie. Niestety ta kobieta kochała zmarłego kochanka, dla którego chciała odejść od męża. Związała się z mężczyzną, który był świadkiem śmierci kochanka, żeby być w ten sposób bliżej ukochanego. W głównym bohaterze też się zakochała, jednak nie chciała z nim być. On zaś najpierw uwiódł ją, potem jej partnera – sypiał z nimi obojgiem (dodatkowo jemu dawał się bić, a ją bił sam). Kiedy wiedział, że nie wygra z nowym partnerem ukochanej kobiety, podarował mu dom, który kupił dla niej, przy czym ceną był tydzień zniewolenia, gwałcenia i poniżania mężczyzny pod wpływem środków odurzających. W międzyczasie kobieta zaszła w ciążę z głównym bohaterem. Jej partner sądził, że to jego dziecko. Kiedy główny bohater wysłał mu list przedstawiający prawdę, mężczyzna się powiesił. Główny bohater też umarł, bo zachorował na raka. Nie wydaje wam się to kuriozalne? A przysięgam, że tego typu wątków jest znacznie więcej.
Kuriozalne wątki same w sobie sprawiają, że powieść jest zła. Jednakże w moim odczuciu najgorszy jest fakt, iż w książce brakuje zarówno nazywania rzeczy po imieniu, jak i przedstawiania zjawisk takimi, jakimi są oraz ich jednoznacznego potępienia. Ba! zamiast potępienia są próby wytłumaczenia czy też niuansowania problemu. Autorka romantyzuje grooming, pedofilię i przemocowy związek. W rezultacie czytelnik otrzymuje historię „skomplikowanej relacji”, której niby nie da się łatwo ocenić właśnie z uwagi na skomplikowanie. Co za bzdury.
Jeżeli macie ochotę na rozważania, czy może jednak pedofilia i znęcanie się nad drugim człowiekiem nie są takie złe, skoro w grę wchodzi miłość, przeczytajcie „Otchłań” sami. W żadnym innym wypadku nie polecam tej książki.
Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)
Lucy O’Neill, „Otchłań”, Novae Res, Gdynia, 2022.