„Polyanna dorasta” - recenzja

Recenzja książki „Polyanna dorasta”.
Pollyanna jako lekarstwo na zgorzknienie? To naprawdę działa!

Pollyanna od naszego ostatniego spotkania zupełnie się nie zmieniła. Jej miłość do każdego człowieka nadal czyni cuda i otwiera serca. Tym razem nasza mała bohaterka udaje się do Bostonu, gdzie poznaje panią Carew. Dzięki niej kobieta znów otwiera się na życie i zaczyna działać. Polyanna zyskuje również nowych przyjaciół, tych na dobre i na złe. Wyjazd z Bostonu zamyka pierwszą część książki. Teraz czeka na nas spory przeskok czasowy. Po kilkuletnim pobycie w Niemczech nasza bohaterka wraca do malowniczego Beldingsville. Polyanna, teraz już jako młoda kobieta, nadal dyskretnie bawi się w „powody do radości”, ale dorosłość odarła ją jednak z naiwności i szczypty magii. Na horyzoncie pojawia się także miłość, ale jak zwykle wszystko błyskawicznie się komplikuje. Niedopowiedzenia, domysły sprawiają, że bijące w tym samym rytmie serca jeszcze przez jakiś czas nie będą mogły się połączyć.

Czy kontynuacja cyklu zachowała magię pierwszego tomu? Częściowo tak, ale emocje bohaterów zostały jednak przefiltrowane przez dorastanie. Dorosłość niestety często pozbawia młodych marzycieli złudzeń. Nie mogę stwierdzić, że ta odsłona jest lepsza bądź gorsza. Jest po prostu inna.  Tytułowa bohaterka nadal chwyta za serce, jest urocza i zupełnie nieświadoma swojego talentu. Czy można nazwać tę opowieść infantylną? Oczywiście, ale może lepiej i przyjemniej wejść z naiwnością dziecka w tę historię i poszukać samych pozytywów? Dopiero wtedy „Pollyanna dorasta” smakuje wyśmienicie, zmuszając największe marudy do perlistego uśmiechu. Wcale nie przeszkadza mi również to, że zakończenie jest łatwe do przewidzenia. Świat Pollyanny jest właśnie przez to tak cudowny.

Pollyanna, mimo upływu lat, zachowała swoje pogodne usposobienie. Nadal rozsiewa pozytywną energię i w delikatny sposób, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, pomaga i kieruje osoby ze swojego otoczenia na właściwe tory. Warto dać jej szansę, bo choć historia jest prosta, to czyta się ją genialnie, szybko i przyjemnie. Może to właśnie w prostych wartościach zamknięte są szczęście osobiste i szczęście całego świata. Na jesienne, ponure wieczory idealna, pokrzepiająca lektura.

Anna Wasyliszyn
(anna.wasyliszyn@dlalejdis.pl)

Eleonor H. Porter, „Pollyanna dorasta”, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa, 2024.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat