Są książki, na które z niecierpliwością czaimy się od czasu zapowiedzi, a są i takie, na które wpadamy… przypadkiem. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że to drugie podejście jest lepsze, ponieważ mamy mniejsze oczekiwania i łatwiej nam się zagłębić w treść bez wstępnych założeń i wizji tego, jaka pozycja o danym tytule/okładce/blurpie powinna być.
„Przypadkiem. Jak największe (niezamierzone) odkrycia zmieniły świat” Tima Jamesa należy w moim przypadku do tej właśnie kategorii, można więc powiedzieć, że miała ułatwione zadanie. Na jej korzyść przemawiał również fakt, iż przez ostatnie pół roku czytałam głównie fikcję literacką, a, jeśli chodzi o literaturę popularnonaukową, miałam solidną przerwę od czasu „Wyćwiczonego…” Daniela E. Liebermana.
Główną ideą autora, który jest angielsko-jamajskim chemikiem, wykładowcą, pisarzem i wynalazcą (odkrył substancję, która przekształca drewno w płynne biopaliwo), było przekonanie nas, że w świecie nauki nie zawsze chodzi o planowanie i precyzję, czasem jest wręcz na odwrót. Bywa, że naukowiec, a nawet i zwykły człowiek jest w złym miejscu w złym czasie, a jednak wynika z tego coś dobrego. Jak podkreśla Tim James „(…) to właśnie te nieoczekiwane zbiegi okoliczności sprawiają, że nauka jest tak ekscytująca. Nigdy nie wiadomo, kiedy jesteśmy bliscy tego, by zmienić świat, ani przy jakiej okazji pojawi się następny przełomowy pomysł”.
Oczywiście, niemożliwe jest zawarcie historii ludzkiego postępu w jednej książce, na dodatek o tak niewielkich rozmiarach, bo liczącej bez przypisów i źródeł cytatów 246 stron. Tim James postanowił skupić się na przykładach ilustrujących cztery typy sytuacji: niezdarności (fizycznej bądź intelektualnej, czyli o sukcesach pomimo pozornego fiaska), nieszczęściach i porażkach (czyli o pechu, pomyłce, nieudanym eksperymencie, który jednak wyszedł na dobre), niespodziankach (wszystko poszło, jak trzeba, ale w efekcie odkryto coś znacznie ważniejszego niż zamierzano) i momentach Eureki (naprawdę rzadkich momentach, w których odkrycia dokonano „na podstawie drobnej, pozornie nieistniejącej obserwacji lub takiego komentarza”). Oprócz wątków czysto naukowych jak promieniowanie, natura światła, czy składowe atomu mamy do czynienia z tymi bardziej przyziemnymi m.in. płatkami śniadaniowymi, Viagrą, herbatą w torebkach, czy wynalezieniem telefonu, które, jak się okazuje, zawdzięczamy temu, że Alexander Bell… nie znał języka niemieckiego.
Jeśli chodzi o styl, Tim James stara się nie przynudzać i pisać przystępnie. Przesadą byłoby jednak stwierdzenie, że wszystkie przekazywane informacje są równie interesujące, czy łatwe do przyswojenia - jest to oczywiście kwestia indywidualna. Myślę, że warto byłoby też w większym stopniu trzymać się podtytułu, bo nie zawsze dostajemy wyjaśnienie, jak dane odkrycie wpłynęło na nasze życie i czy rzeczywiście świat upadłby bez wskazania i nazwania tych wszytkich pierwiastków.
Izabela Fidut
(izabela.fidut@dlalejdis.pl)
„Przypadkiem. Jak największe (niezamierzone) odkrycia zmieniły świat”, Tim James, Wydawnictwo Insignis, Kraków, 2024r.