„Starzy ludzie nie istnieją” – recenzja

Recenzja książki „Starzy ludzie nie istnieją”.
Starych ludzi nie ma, nie istnieją. Jeżeli uważasz inaczej, rozejrzyj się w centrum miasta lub innym popularnym miejscu. A jeśli się z tym zgadzasz, zacznij liczyć osoby powyżej 60 czy 70, jadąc do pracy komunikacją miejską.

Jak wskazuje tytuł wydanej niedawno książki reporterskiej Małgorzaty Węglarz, starzy ludzie nie istnieją. Autorka dochodzi do takiego wniosku, obserwując i analizując sytuację Polaków oddalających się od 60 roku życia. Jednocześnie udowadnia, iż ludzie ci jak najbardziej istnieją, tylko z różnych powodów są spychani na margines widoczności czy nawet usuwani w cień. Czasem robi to państwo jako system skonstruowany z myślą o ludziach młodych. Czasem robimy to my, traktując starych jako nieporadne dzieci, które na niczym się nie znają i swoje przeżyły, więc powinny zejść ze sceny i dać żyć młodszym. Czasem zaś na margines schodzą sami zainteresowani, godząc się ze stereotypami, a nawet w nie wierząc. Biznes, seks, podróże czy spełnianie się po 60, 70, 80 roku życia? A gdzież tam!

Reportaż „Starzy ludzie nie istnieją” jest dla mnie równocześnie oczywisty i odkrywczy, otwierający oczy. Funduje skondensowaną wiedzę o rzeczach, które niby każdy wie, a jednak rzadko się o nich myśli. Zresztą rzadko myśli się o starości i śmierci ogółem, co – jak wykazuje Węglarz – stanowi absurd w kraju tworzonym przez społeczeństwo starzejące się, w którym w kolejnych latach będzie trzeba przewartościować sporo, chociażby marketing (z naciskiem na osoby stare, których po prostu będzie znacznie więcej niż młodych). W książce z jednej strony przestawieni są „staruszkowie dawnych pokoleń”, czyli pogodzeni z byciem w cieniu, nieporadni, wymagający opieki, z drugiej „staruszkowie nowych pokoleń” – pragnący żyć dalej, podróżować, bawić się na dyskotekach i ani myślący o spoczynku.

Rozróżnienie starych ludzi na tych z dawnego i nowego pokolenia pozwala dostrzec odmienne potrzeby, jakie wykazuje analizowana grupa. Zresztą Węglarz podkreśla, że żadna inna grupa nie różni się w obrębie członków tak bardzo jak ta. W trakcie lektury raz miałam ochotę zapisać się na wolontariat w DPS-ie, innym razem pragnęłam pójść na dyskotekę międzypokoleniową i poznać się z osobami po 70 czy 80 roku życia, by porozmawiać z nimi jak z równymi, nie zaś kimś wymagającym specjalnego traktowania. (Ciekawostka: w obu tematach zrobiłam research. Z pomocą w wolontariacie jest łatwiej niezależnie od miejsca zamieszkania. Rozrywkowe inicjatywy międzypokoleniowe niestety są lokalne, z naciskiem na Warszawę i okolice).

Książka reporterska „Starzy ludzie nie istnieją” okazała się jedną z najważniejszych, jakie przeczytałam, biorąc pod uwagę kontekst społeczny. Dzięki niej przyjrzałam się rodzicom i ich ogromnej energii życiowej, po czym zestawiłam obraz ze wspomnieniem babci, która w tym samym wieku była pogodzona z rolą babci-piastunki małej wnuczki i poświęcała się wyłącznie tej aktywności. Zgadzam się z Węglarz, iż tak wiele zmieniło się od początku XXI wieku, że nie sposób dłużej utrzymywać obrazu starego człowieka z XX wieku. Co istotne, wdrażaniem nowego podejścia musimy się zająć my, bo bez modyfikacji myślenia oddolnego w społeczeństwie wszystko pozostanie takie samo, a kiedy ja czy Ty przekroczymy 70 rok życia, staniemy się niewidzialni wbrew naszej woli. Walkę o prawo do życia w pełni niezależnie od wieku warto zacząć od lektury reportażu „Starzy ludzie nie istnieją”.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Małgorzata Węglarz, „Starzy ludzie nie istnieją”, Muza, Warszawa, 2022.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat