„Świat według Anny” – recenzja

Recenzja książki „Świat według Anny”.
„Mamy powody, aby czuć się we wszechświecie jak w domu.”

Każda Anna ma swój własny, wyjątkowy świat. I wiem, co mówię, bo mój świat – mam wrażenie – jest czasem tak rozbudowany, że wymyka mi się z pola widzenia, a czasem nawet pola myślenia. Niesamowity świat miała najsłynniejsza Anna, ta z powieści Lucy Maud Montgomery. I to był jeden z powodów, dla którego sięgnęłam po „Świat według Anny” Josteina Gaardera. Drugi zaś był bardzo podobny – cały czas w pamięci miałam inną, fenomenalną powieść tegoż autora – „Świat Zofii” – która chociaż miejscami mnie zmęczyła, w ostateczności dawała ogromną satysfakcję. Jak na tym tle wyszła Anna ze „Świata według Anny”? Nijak. Ale po kolei.

Szesnastoletnia Ania mieszka w małej, górskiej wiosce. To, o czym będzie ta powieść, wiadomo już od samego początku, gdyż cała akcja rozpoczyna się zabawą sylwestrową podczas której dorośli mówili o „globalnym ociepleniu” i „zmianach klimatu”. „Aha – pomyślałam – zapewne będą wizje jakieś katastrofy klimatycznej”. I nie pomyliłam się. Dziewczynę zaczynają nękać dziwne wizje przychodzące w snach i są uciążliwe oraz niepokojące do tego stopnia, że rodzice postanawiają wysłać ją na konsultację do psychiatry, doktora Benjamina. Lekarz stwierdza, że dziewczynce nic nie dolega, a jej sny są przepowiedniami z przyszłości pokazujące, co się stanie, jeśli odpowiednio nie zadbamy o naszą planetę.

Oczywiście, autor porusza ważne dla nas, żyjących współcześnie, kwestie. Rzeczywiście zmiany klimatu postępują, o czym mogliśmy się przekonać choćby tego lata. Dziwne anomalnie pogodowe (choćby silne gradobicie w lecie w Katalonii), wysychanie rzek i jezior, ogromne upały, coraz rzadsze deszcze. Nie ma wątpliwości, że odpowiada za to człowiek i jego szkodliwa działalność, jednak warto zaznaczyć, że klimat – wbrew obiegowym opiniom – nie jest czymś stałym i niezmiennym. Przecież kiedyś w Polsce uprawiano drzewa oliwne, a dziś jest to możliwe jedynie w domowych warunkach. Drugą zupełnie inną kwestią jest to, że my, zwykli ludzie, możemy żyć ekologicznie, ale wielkie firmy i korporacje już niekoniecznie, a to ich działalność jest najbardziej dla środowiska katastrofalna. Bardzo negatywny obraz „działań ekologicznych” przyniosła wojna na Ukrainie, która pokazała, że jak zwykle nie liczy się przyroda, ale pełna kiesa. W obliczu kryzysu energetycznego okazało się, że węgiel nie jest aż taki zły…

O ekologii, zmianach klimatu można mówić by wiele. Wizje bohaterki z powieści Gaarnera są zatrważające, wiele nam uświadamiają, ale na tym kończą się jej zalety. Nie można tu mówić o jakiejkolwiek akcji, bo jej właściwie nie ma; są tylko jakieś wizje, majaki i ostrzeżenia dla ludzkości. Książka nie porywa, nie wciąga, nie ma tego „czegoś”.

„Wolno jest wierzyć i musi być wolno mieć nadzieję na zbawienie tego świata” – stwierdziła główna bohaterka na jednej ze stron. Prawda. Także i nam, czytelnikom, wolno jest nie czytać tej lektury i wolno mieć nadzieję, że spod pióra Josteina Gaardera przeczytamy jeszcze coś sensownego. Niestety, „Świat według Anny” okazał się dla mnie ogromnym, czytelniczym zawodem.

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Jostein Gaarder, „Świat według Anny”, Czarna Owca, Warszawa, 2022.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat