„Tajemnice z przeszłości” – recenzja

Recenzja książki „Tajemnice z przeszłości”.
Piękna saga, która dobiegła końca. Świat, z którym trzeba się rozstać.

„Tajemnice z przeszłości” to ostatni tom sagi „Wydziedziczone”, który pięknie wieńczy całą, rodzinną sagę. Przyznam się, że jeśli chodzi o serie mam pewną zasadę. Nie mogę przeboleć, gdy mam zrecenzować jeden z tomów, a nie znam poprzednich lub gdy nie mam ich na swojej półce. Tak było w tym przypadku. Gdy zobaczyłam, że „Tajemnice z przeszłości” są ostatnim tomem trylogii, odłożyłam książkę, przeczytałam dwa poprzednie i dopiero ponownie po nią sięgnęłam. I nie żałuję. Dzięki temu mogłam poznać w całości historię Józi oraz zrozumieć wszystkie poruszane w ostatniej części wątki, bez domyślania się, zastanawiania czy sięgania po recenzje innych czytelników. Poza tym ten tom jest taką wisienką na torcie, ale bez tortu sama wisienka smakuje średnio.

Cała seria „Wydziedziczone” zapiera dech w piersiach. Została napisana z ogromnym rozmachem i finezją. Wielowarstwowa fabuła niezwykle realistycznie oddaje czasy przełomu XIX i XX w., gdzie ogromne nierówności społeczne, polityczne zawieruchy, dyskryminowanie kobiet były na porządku dziennym. W te ciężkie czasy została wpisana historia Józi – bękarta i wieśniaczki, która musiała uciekać z rodzinnego domu w związku z niechęcią, którą żywił do niej ojczym; modelki znanego malarza i służącej u pewnej pani. Wreszcie znalazła spokojną pracę w antykwariacie, gdzie pracowała pod okiem pana Wawrzyńca i korzystała, ile mogła z życia krakowskiej socjety.

Mogłoby się wydawać, że jej życie powoli się klaruje, a tymczasem… ono znów rzuca jej kłody pod nogi. Najpierw umiera jej matka, która na łożu śmierci wyznaje jej skrywane przez wiele lat sekrety; później jej narzeczony znika gdzieś bez śladu, a sama Józia traci pracę i mieszkanie. Niespodziewanie bohaterce oświadcza się wdowiec z szóstką dzieci. Początkowo Józia jest bardzo tym zaskoczona, lecz z czasem zaczyna się zastanawiać nad propozycją, gdyż martwi się o swój byt. Jak potoczą się losy rezolutnej Józi? Czy bohaterka znajdzie wreszcie szczęście i spełnienie w życiu?

Powieść Mirosławy Karety urzeka, fascynuje, nadaje barw światowi z czarno – białych fotografii. Choć Kraków z przełomu wieków nie jest wcale miejscem przyjaznym dla kobiet, które chciałyby od życia czegoś więcej aniżeli zostania panią domu i sprawowania opieki nad stadkiem dzieci; choć rzeczywistość z pewnością była przytłaczająca, to jednak nie można odmówić mu klimatu, niepowtarzalności. To piękne, urzekające miejsce, pełne nietuzinkowych osobistości; miejsce, gdzie można napić się aromatycznej kawy lub filiżanki ziołowej herbaty; gdzie można zatrzymać się w miejscu, powąchać powietrza wypełnionego zielenią, a wieczorem popatrzeć się w błyskające światła naftowych lamp. Autorka doskonale zadbała o historyczną obudowę swojej powieści. Narodowe nastroje, narastająca niesprawiedliwość; bunt i targające bohaterami emocje są niemalże namacalne. Co więcej, możemy poznać bliżej osobistości ze świata literatury i sztuki, którym autorka na kartach swojej powieści dała drugie życie. Są to m.in. Gustaw Ehrenberg, Michał Bałucki, Kazimierz Przerwa – Tetmajer czy chociażby Witold Pruszkowski, o którym przeciętny Polak raczej niewiele wie. Fantastycznym zabiegiem jest też zastosowanie słownictwa używanego w tamtych czasach, które nadaj powieści dodatkowego kolorytu.

„Tajemnice z przeszłości” to piękna książka, która jest cudownym zwieńczeniem całej sagi. I choć przeczytałam ją w tydzień, to bardzo mocno zżyłam się z bohaterami, wsiąknęłam w ten świat i… wcale nie chciałam powracać do swojego. Powieść czyta się z wielką przyjemnością. Może nie zawsze jest ona łatwą lekturą, ale z pewnością należy do tych, które warto poznać. Urzeka nie tylko historia Józi, ale i jej warstwa historyczno – obyczajowa. To także powieść, która pokazuje jak ważne dla człowieka są korzenie i skrzydła; jak ważne jest odnalezienie swojego dziedzictwa i powołania. Bo tylko te dwie rzeczy pozwalają nam na życie w zgodzie ze sobą i światem.

„Józia przetrwała swój czas smutku, beznadziei i żałoby, by na koniec odzyskać spokój ducha. Bo za każdą, nawet najgęstszą chmurą kryje się przecież błękitne niebo, a zachód słońca jest często piękniejszy niż niejedno skwarne lub deszczowe popołudnie.”

Polecam!

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Mirosława Kareta, „Tajemnice z przeszłości”, Mando, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat