Czy wam też słowo Tomo kojarzy się z japońskim słowem? Nie wiem, czemu, ale gdy tylko zobaczyłam ten wyraz od razu jakoś skojarzył mi się z Krajem Kwitnącej Wiśni. Być może dlatego, że jadłam w Tomo Sushi? Być może dlatego, że to imię jednego z bohaterów Anime? Nie wiem, ale chyba skojarzenie okazało się słuszne, bowiem okazało się, że Tomo jest robotem, a jak wiadomo, to właśnie Japonia jest pionierem wszelkiego rodzaju nowinek technologicznych tego typu.
„Tomo w tarapatach” jest oczywiście książką dla dzieci, czego można się domyśleć po tytule i szacie graficznej. Lubię sięgać po takie właśnie książki, nie tylko z racji tego, że na pokładzie mam dwóch synków w wieku przedszkolnym, którzy zaczynają interesować się literaturą, ale też dlatego, że sama mam wielki sentyment do książek z dzieciństwa i lubię od czasu do czasu wejść w świat książek, które mają być drogowskazem dla najmłodszych.
Tomo jest bardzo sympatycznym robotem, którego obecność właściwie nie dziwi nikogo. Kto wie, może i my doczekamy się czasów, gdy roboty w domostwie będą codziennością? Nie wiadomo, w każdym razie Tomo jest pełnoprawnym członkiem rodziny Antka i Amelki. Dzieci uwielbiają bawić się i psocić ze swoim robotem, który jest… no właśnie kim tak naprawdę? Osobą czy rzeczą? A może czymś pomiędzy? Sami musicie sobie na to pytanie odpowiedzieć.
„Tomo w tarapatach” to druga część przygód rezolutnego robota (pierwsza to „Tomo. Niezwykły przyjaciel”). Tym razem nasz bohater zostanie obrońcą domu i wszystkiego, co się w nim znajduje. Tomo, bawiąc się na podwórku z jamnikiem Dropsem, słyszy rozmowę prowadzoną między dwoma złodziejaszkami, którzy snują plany obrabowania domów na osiedlu. Nie wie nawet, że uwikła się w przygodę, z której nie tak łatwo będzie się wyplątać tym bardziej, że obiektem zainteresowania opryszków okaże się… on sam. Jak skończy się ta historia?
Pod fabułą historyjki, która jest dość prosta – książeczka bowiem jest przeznaczona dla dzieci 5-6 letnich – przemyconych zostało mnóstwo wartościowych rzeczy. Autorka w treści opowiadania przekazała mnóstwo cennych uwag. Dużo tu o odpowiedzialności, o przyjaźni, trosce o bliskich. Pokazała, że na każde zło można, a nawet trzeba odpowiednio zareagować. Opowiadanie napisane jest prostym, jasnym językiem, a duża czcionka tekstu ułatwia samodzielne czytanie. Myślę, że może być to jedna z pierwszych książek, które dziecko będzie mogło przeczytać same.
Warto też przyjrzeć się szacie graficznej książki. Książeczka jest solidnie wykonana, papier jest gruby i śliski, a okładka twarda, co z pewnością sprzyja jej długowieczności. Ilustracje są bardzo kolorowe, a postacie wzbudzają, przynajmniej u mnie, skojarzenia z bajkami z mojego dzieciństwa.
Podsumowując „Tomo w tarapatach” to świetna lektura dla dzieci lubiących nieco dłuższe opowiastki i dla tych, które samodzielnie wkraczają w świat słowa pisanego. Mój pięciolatek co prawda nie umie sam czytać, ale grzecznie siedział i słuchał jak zaczarowany. Polecam!
Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)
Barbara Wicher, „Tomo w tarapatach”, Skarpa Warszawska, Warszawa, 2023.