„Ucichły ptaki, przyszła śmierć” – recenzja

Recenzja książki „Ucichły ptaki, przyszła śmierć”.
Thriller, który czyta się na wdechu i od którego nie sposób się oderwać. Must-have na półce miłośnika literatury zbrodni!

„Ucichły ptaki, przyszła śmierć” to książka o atrakcyjnej wizualnie i interesującej okładce oraz świetnym tytule. Zaznaczam to już na wstępie, gdyż o ile do tytułów rzadko miewam uwagi, o tyle okładki, na które trafiam – zwłaszcza gdy pochodzą od wydawnictw mało znanych lub z self-publishingu – nierzadko powodują, iż moje oczy krwawią. Tymczasem okładki obu książek Michała Śmielaka – dziś recenzowanej i „Pomruku” – cieszą wzrok skandynawskim klimatem lasu, mgły i tajemnicy. Za projekt graficzny odpowiada Mariusz Banachowicz.

Ale interesująca jest nie tylko okładka! Także fabuła, od pierwszych stron, zdobyła moje uznanie. Zaintrygowała mnie i wciągnęła do świata przedstawionego. Mimo iż z uwagi na liczbę kartek powieść czytałam w kilku turach, za każdym razem miałam problem z oderwaniem się. Obiecywałam sobie, że jeszcze rozdział i koniec, po czym odkładałam książkę po kilku. Kiedy wracałam, natychmiast znajdowałam się tuż przy bohaterach i wraz z nimi przemierzałam las w ramach pozornie niewinnego wypadku kawalerskiego.

Pomysł na fabułę Śmielaka uważam za rewelacyjny. Już sama wyprawa z atrakcjami tego typu – zwłaszcza gdy wtajemniczony jest wyłącznie organizator – wydaje mi się cudowna. Sama chętnie wzięłabym w niej udział. Do tego dochodzi nieświadomość pozostałych uczestników wyprawy oraz czytelników. A kiedy już i jedni, i drudzy wiedzą, co się dzieje, zaczyna się gra w pytania bez odpowiedzi. Kto zabija? Dlaczego? A może nikt nie zabija, a główny bohater wszystko sobie uroił? Warto tu bowiem dodać, że rozdziały akcji w lesie przeplatane są krótkimi rozdziałami akcji w szpitalu psychiatrycznym. Te drugie są teraźniejszością, a historia z lasu przytaczana jest przez głównego bohatera we wspomnieniach i rozmowach z lekarzami.

Podczas lektury miałam zastrzeżenia do niektórych wątków i rozwiązań. Przykładowo wydawało mi się niewiarygodne, iż w tak jawnie ryzykownych sytuacjach dla swojego bezpieczeństwa mężczyźni nie zakończyli wyprawy. Później jednak powód stał się jasny, co uważam za duży plus pomysłu na fabułę. Dodatkowo jednej rzeczy domyślałam się od początku, bo taka informacja nie padłaby bez powodu, więc kiedy okazało się, że miałam rację, troszkę się zawiodłam.

Największe jednak rozczarowanie przyniosło mi zakończenie. Zdecydowanie mnie zaskoczyło, toteż pod tym względem nie mam do niego zastrzeżeń. Natomiast wydało mi się nietrafione. Jeśli jesteście jeszcze przed lekturą „Ucichły ptaki, przyszła śmierć”, nie czytajcie reszty tego akapitu, tylko przejdźcie do ostatniego. Otóż cały czas miałam nadzieję, że na wyjeździe wydarzyło się coś złego lub główny bohater nie wytrzymał psychicznie napięcia powodowanego kolejnymi podejrzanymi sytuacjami i po prostu się załamał. Tymczasem jego przyjaciele są cali i zdrowi, nikt nie zginął, przyszła żona czeka, aż wyzdrowieje, by wziąć z nim ślub. Kiedy okazało się inaczej, a na dodatek autor wybrał na zabójcę absurdalną postać z absurdalnym motywem, żałowałam, że nie przestałam czytać wcześniej.

Mimo rozczarowania finałem książkę Śmielaka czytało mi się wspaniale. Nie mogłam się oderwać i wielokrotnie wstrzymywałam oddech. Z tego powodu gorąco ją polecam miłośnikom thrillerów i kryminałów. A nuż was rozwiązanie nie zawiedzie. Zresztą nawet jeśli spotka was zawód jak mnie, i tak spędzicie kilka godzin na doskonałej zabawie.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Michał Śmielak, „Ucichły ptaki, przyszła śmierć”, Skarpa Warszawska, Warszawa, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat