Jak tylko zapoznałam się z opisem „Inwazji 2025”, najnowszej z wielu książek Katarzyny Misiołek, zapragnęłam ją przeczytać. Powieści apokaliptyczne i podobne mają w sobie coś, co mnie przyciąga. Ukazują rozpadający się świat, który wydaje się bliski obecnemu, a jednak jakże daleki. Pozwalają pobawić się myślą: a co by było, gdyby…
Nie tak dawno, w tegoroczne wakacje, przeczytałam rewelacyjną powieść „The Living Dead. Żywe trupy”. Doskonale wpisała się w to, co lubię. Była interesująca i nieprzewidywalna, przeszyta grozą, miała wyrazistych bohaterów, którym się kibicowało bądź których się nie znosiło. Przy okazji skłaniała do refleksji, zwłaszcza w ostatniej części. I właśnie tego rodzaju odczucia chciałam odtworzyć, sięgając po „Inwazję 2025”, w której miejsce zombie zajęli kosmici.
Jak się okazało, przeoczyłam drobne znaki mogące uchronić mnie przed tą okropną książką. Mogłam przywiązać większą wagę do słowa „przystojny” znajdującego się w opisie. Mogłam sprawdzić, jakie powieści Misiołek wydała do tej pory (podpowiedź: całe mnóstwo romansów). Mogłam… nieważne, mleko się rozlało. Stanęłam w obliczu miałkiej fabuły pełnej absurdalnych scen i słodkopierdzącego romansu, dla którego przedstawienia inwazja kosmitów była tylko pretekstem. Jeżeli wy też liczyliście na powieść o inwazji, zapomnijcie.
Książka ma trzech głównych bohaterów, a co za tym idzie trzy wątki fabularne. Jeden jest intensywnym romansem, drugi ma romantyczne zabarwienie, trzeci zaś wydaje się raczej dramatem (i właśnie ten jest najlepszy). Przez pierwszy byłam bliska zakończenia czytania powieści w połowie. Tak naiwnej fabuły nie widziałam już dawno. Nad bohaterami zawiśli kosmici? Ba! bohaterowie spotkali kosmitów w cztery oczy? E tam, wystarczy wspomnieć o tym w jednym zdaniu, po czym rozpisywać się na temat oczu i włosów influencera oraz „noska” i wielkiego biustu bohaterki. Co za żenada.
Drugim nieznośnym wątkiem był ten o zabarwieniu romantycznym, w którym jednak zabrakło obiektu miłosnego bohaterki, bo został porwany przez kosmitów. Misiołek zdecydowała się w nim na rozwiązania, takie jak casualowa rozmowa bohaterki z sąsiadem i irytowanie się jego wiarą w szkodliwość 5G tuż po tym, jak dziewczyna została uprowadzona przez kosmitów i powinna umierać ze strachu, a także luźna pogawędka bohaterki z przyjaciółką, która została zapłodniona przez kosmitów, jednakże siedzi na łące i żartuje sobie z tego, czy kosmici uprawiali z nią seks, czy jednak zapłodnili ją inaczej. Faktycznie, boki zrywać. Chyba trzeba mieć dwanaście lat, żeby uznać to za śmieszne.
W kontraście do naiwnego flirtowania niezależnie od sytuacji – nawet wtedy, kiedy realny człowiek siedziałby w kącie pokoju i płakał ze strachu – pojawiają się wątki, takie jak gwałty (jest ich bardzo dużo jak na objętość książki) czy morderstwa. Gdyby nie to, nazwałabym „Inwazję 2025” byle jakim romansem dla nastolatków, sprzedawanym w kiosku za 5 zł. Jednakże ze względu na sceny przebijania widłami gardła niedoszłego gwałciciela czy duszenia poduszką ciężarnej żony nie wiem, do kogo skierowana jest ta pozycja.
Naiwność i absurdalność fabuły to jedno. „Inwazji 2025” mam do zarzucenia również nijakość postaci i mnóstwo niedociągnięć edytorskich. Zwłaszcza na pierwszych kilku czy nawet kilkunastu stronach w wielu dialogach myślniki zostały sklejone z następującymi po nich słowami. Nikt tego nie wyłapał – kilkunastu lub kilkudziesięciu błędów edytorskich. Językowe błędy też się zdarzyły, ale ich nie zaznaczyłam, więc przykładów nie podam.
Podsumowując, w moim odczuciu „Inwazja 2025” to marny romans rodem z kiosku, skierowany prawdopodobnie do nastolatków, chociaż z mylącymi scenami. Świetny pomysł na fabułę o inwazji kosmitów został zaprzepaszczony na rzecz naiwnego romansidła oblanego lukrem i wykończonego kolorową posypką. Powieść Misiołek nie ma ani odrobiny klimatu, na jaki liczyłam. Zamiast tego dostarcza wszystkiego, co być może spodobałoby mi się dwadzieścia lat temu (chociaż mam nadzieję, że nawet wtedy miałabym lepsze wyczucie jakości). Nie polecam tego tworu nikomu.
Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)
Katarzyna Misiołek, „Inwazja 2025”, Novae Res, Gdynia, 2024.