„Soledad znaczy samotność” – recenzja

Recenzja książki „Soledad znaczy samotność”.
Książka o kobietach dla kobiet. Historia przejmującego związku kobiet z naturą, mocy przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Opowieść, która pochłania.

Carole Martinez to powieściopisarka i nauczycielka języka francuskiego, której talent dosięgnął polski rynek wydawniczy dopiero teraz – w 2022 roku. Dzięki białostockiemu wydawnictwu Mova, w ramach serii literatury kobiecej, ukazała się jej debiutancka powieść pt. „Soledad znaczy samotność”. Na sięgnięcie po lekturę skusiłam się z uwagi na opis fabuły obiecujący historię z pogranicza fantastyki, mistycyzmu i dramatu. W dwóch akapitach zapowiedzi kobiecość, bliski kontakt z naturą, moce uzdrawiania i rzucania uroków przemieszały się z wykluczeniem społecznym, wygnaniem, samotnością i podróżą w głąb jednocześnie świata i siebie. Na to liczyłam.

„Soledad znaczy samotność” zachwyciła mnie od pierwszych zdań, i to dosłownie. Język charakterystyczny dla poetyckiej literatury pięknej rzucił na mnie urok. Zdania wydawały się miękkie, ciepłe i kunsztowne jak suknie, które w późniejszych rozdziałach wyszywała jedna z bohaterek – kobieta upadła, wygnana, niespokojnie szukająca drogi. Od razu pomyślałam o książce „Ziemiożerczyni” Dolores Reyes, którą dwa lata temu – niemalże co do dnia! – przeczytałam z zamiarem zrecenzowania na portalu dlaLejdis. Obie powieści przedstawiają historię kobiet obdarzonych mocami nadanymi przez naturę. Obie skupiają się na bliskości kobiet z przyrodą. Obie, choć zostały stworzone innymi dłońmi, spisano tym pięknym poetyckim językiem. Jak się wkrótce okazało, obie zostały wydane właśnie przez Wydawnictwo Kobiecie Mova. (Co sprawia, że wprost muszę zagłębić się w asortyment wydawnictwa i poszukać kolejnych perełek).

Niezwykle pasjonująca i wyjątkowa historia zawarta w „Soledad znaczy samotność” w połączeniu z zachwycającym językiem sprawiły, że wsiąkłam w lekturę. Czytałam podczas spacerów z psem, wieczorami w łóżku i we wszystkich możliwych wolnych chwilach. Książka rzuciła na mnie czar. Czułam szorstkość piasku, promienie słońca, suchość powietrza, szelest brudnej i zakrwawionej sukni ślubnej Frasquity. Obawiałam się o losy kobiety i jej dzieci, gdy ścigał je potwór. Nie cierpiałam jej męża. Na czas lektury stałam się jedną z bohaterek powieści i czekałam, aż Anita opowie również moje losy.

W moim odczuciu „Soledad znaczy samotność” to więcej niż interesująca książka napisana bardzo dobrze pod względem językowym. Ustawienie jej w szeregu z innymi dobrymi książkami wydaje mi się krzywdzące. Debiutancka powieść Martinez wypełniona jest realną magią – taką, która istnieje naprawdę. Magią literacką wciągającą czytelnika w głąb opowieści, otulającą go i urzeczywistniającą wydarzenia przedstawione za sprawą płaskich liter.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Carole Martinez, „Soledad znaczy samotność”, Wydawnictwo Kobiece Mova, Białystok, 2022.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat