„Dobra koleżanka” – recenzja

Recenzja książki „Dobra koleżanka”.
„W końcu nic nie zbliża ludzi bardziej niż wspólny sekret”.

Freida McFadden jest autorką, która jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Owszem, powieść „Skazany” recenzowana przeze mnie kilka miesięcy temu, nie do końca mnie usatysfakcjonowała (głównie przez ten zbędny epilog), ale daleka też jestem od twierdzenia, że mnie zawiodła. Inne książki pisarki, szczególnie seria z Millie Calloway („Pomoc domowa”, „Pomoc domowa. Sekret” ), wciągały mnie bez reszty, więc gdy w moje ręce trafiła „Dobra koleżanka”, od razu wzięłam się do czytania.

Dawn jest dziwaczką, a na dodatek osobą niezwykle skrupulatną oraz sumienną. „Według jej rozkładu dnia śmiało można by regulować zegarki. 8.45 – siada przy biurku. 10.15 – udaje się do łazienki. 11.40 – idzie na zaplecze i zjada lunch. 14.30 – kolejna przerwa na siku. A punktualnie o 17.00 wyłącza komputer i kończy pracę”. Dawn preferuje monochromatyczne posiłki, bo jak sama twierdzi „czuje się niekomfortowo, jedząc na przykład kanapkę, która jest głównie biała, a tu nagle wyziera z niej wielki liść zielonej sałaty”. Na dodatek kobieta jest ogromną fanką żółwi. Ma kubki w żółwie, podkładkę pod myszkę w żółwie, a figurki tych zwierząt zdobią jej biurko i mieszkanie. Gdy któregoś dnia Dawn nie przychodzi do pracy, jej koleżanka z sąsiedniego boksu, Natalie, wie, że stało się coś złego. Udaje się zatem do mieszkania zaginionej, co okazuje się dość pochopnym działaniem, gdyż kobieta zostaje wciągnięta w grę pełną pomówień i oskarżeń.

Wraz z biegiem wydarzeń możemy poznać losy bohaterek zarówno z perspektywy Natalie, jak i perspektywy Dawn, którą zawiera w listach do swojej przyjaciółki, Mii. Okazuje się, że mistrzyni sprzedaży, piękna i podziwiana liderka firmy ma wiele do ukrycia. Co więcej, posiada motyw, aby chcieć pozbyć się Dawn. Kto jest winny i dlaczego? Co kryje się za historią koleżanek z pracy?

Freida McFadden znów pokazuje w tej powieści swój kryminalny pazur. Uwielbiam jej thrillery za tę duszność, ograniczoność. Od początku, wraz z rozwojem historii, wiedziałam, że za zniknięciem Dawn musi stać ktoś z najbliższego otoczenia kobiety. Natalie? Seth? Kim? Caleb? W jej powieściach grono bohaterów, wśród których rozgrywa się akcja, jest bardzo wąskie. Tak jest i tym razem. Mimo to McFadden potrafi stworzyć gęstą sieć powiązań, w której każdy jest podejrzany; gdzie, jak z czasem się okazuje, każdy z bohaterów może mieć coś niedobrego na sumieniu. Autorka umie tak poprowadzić akcję utworu, że nieświadomy niczego czytelnik, bardzo łatwo daje się wmanewrować w pajęczynę oskarżeń, gdy tymczasem prawda płynie sobie… swoją drogą. Ukryta, niedostrzegalna ujawnia się na końcu, wzbudzając niedowierzanie i podziw zarazem.

Tego, kto mógł stać za zniknięciem bohaterki, domyśliłam się dość szybko i nie byłam zdziwiona takim, a nie innym obrotem sprawy. Jednak wielu innych powiązań nie wyłapałam w trakcie lektury i nie ukrywam, że stały się one dla mnie zaskoczeniem. Końcówka jest naprawdę świetna. Jestem osobą, która lubi, gdy, nawet w książkach, sprawiedliwości staje się zadość, ale tutaj – jak wspomniałam – każdy miał coś za uszami, więc domaganie się jednoznacznej kary za przewinienia jest czymś wręcz niemożliwym. Naprawdę polecam tę powieść z czystym sercem i (nie)czystym sumieniem!

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Freida McFadden, „Dobra koleżanka”, Czwarta Strona, Poznań 2024.




Społeczność

Newsletter

Reklama

 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat